Pod koniec kwietnia zaskoczyła nas informacja o aresztowaniu głównej księgowej szpitala „Na Wrzesinie”. Choć samo zatrzymanie miało związek z nieprawidłowościami we wcześniejszej pracy, pozwoliło odkryć kolejne, tym razem w dokumentach szpitala.
Jeszcze w kwietniu powołano w szpitalu specjalną komisję, w celu przeprowadzenia analizy operacji finansowych dokonywanych przez główną księgową. Podczas swoich działań komisja poddała w wątpliwość szereg operacji bankowych dotyczących 4 osób. Operacje te dotyczyły między innymi niezarejestrowanych umów cywilno-prawnych bez udokumentowania ich realizacji, rachunków niepodpisanych przez zleceniobiorcę i rachunków bez umowy. Dodatkowo wykryto szereg umów o treści budzącej wątpliwości, z podejrzeniem podrobienia podpisu, oraz takich, które funkcjonowały poza oficjalnym obiegiem dokumentów.
W związku z powyższym p.o. dyrektora Krzysztof Pastewka skierował zawiadomienie o popełnieniu przestępstwa. Trwa dalej kontrola wewnętrzna, zlecona przez władze powiatu po zwolnieniu dyrektor Elżbiety Makulskiej-Gertrudy.
O nieprawidłowościach w szpitalu pisaliśmy wielokrotnie. Zastanawia jednak jak mogło dojść do takich nieprawidłowości? Światło w tej kwestii rzuca informacje przedstawione przez nowego dyrektora szpitala – Roberta Krawczyka podczas Komisji Zdrowia i Spraw Społecznych w dniu 5 maja br. Okazuje się, że w szpitalu praktycznie nie istnieje instrukcja dotycząca obiegu dokumentów. Umowy nie były zatwierdzane przez radców prawnych. Dodatkowo nie ma prowadzonego centralnego rejestru, do którego trafiałyby wszystkie umowy. Brak nadzoru nad umowami i płatnościami spowodował, że praktycznie nie było wiadomo za co szpital płacił. To właśnie te zaniedbania, umożliwiły powyższe nieprawidłowości, a są to podstawowe mechanizmy, które powinny działać w każdej instytucji. Ich brak może jedynie utwierdzić w przekonaniu, że zwolnienie dyrektor szpitala było jak najbardziej uzasadnione.
To może Cię zainteresować:
"Ja moich pracowników, jak mnie zdenerwują, to też zajeżdżam tym, że mają przygotować takie zestawienie, takie.., takie..., takie... i oni są po prostu po grzywkę wtopieni w pracę i robią takie tabelki(...). Jest to w mojej opini troszkę karniak, który się należy w pewnych sytuacjach." - te słowa powiedziała podczas ostatniej komisji Wiceprzewodnicząca Komisji Zdrowia i Spraw Społecznych Ewa Borodzicz w kontekście zestawień, które oczekiwał od byłej dyrektor szpitala Członek Zarządu Grzegorz Kamiński. Czy Państwo też uważają, że "zajeżdżanie" zestawieniami podległych pracowników jest wytłumaczalnym "karniakiem", czy nękaniem i jednym z przejawów mobbingu?
Jak Radna "zajeżdża" podwładnych?