Zdalnie może być fajnie!

Minister edukacji Dariusz Piontkowski odtrąbił rozpoczęcie nauczania zdalnego. I… zaczęły się problemy. Próżno jednak szukać opinii uczniów, a to oni są najważniejsi. Dziwi fakt, że nikt z ministerstwa nie pofatygował się po cenne rady do specjalistów od nauczania domowego (ED), które zapewnia – obok wymaganej przez podstawę programową wiedzy – swobodę w podejmowaniu decyzji i branie za nie odpowiedzialności. Z Safoną Kozielec, dyrektorką Niepublicznej Szkoły Podstawowej i Przemysławem Kozielcem, dyrektorem Niepublicznego Liceum Ogólnokształcącego – szkół działających pod egidą Fundacji Królowej Świętej Jadwigi w Grodzisku Mazowieckim, rozmawia Jacek Wolszczak

Jacek Wolszczak: W jaki sposób funkcjonują szkoły, którymi kierujecie?

Przemysław Kozielec: W naszych szkołach w Grodzisku Mazowieckim dzieci i młodzież uczą się w trybie Edukacji Domowej. To znaczy, że realizują podstawę programową przez cały rok. W sposób dowolny, czyli taki, który odpowiada im samym i możliwościom rodziny. Nasi uczniowie korzystają z podręczników, dodatkowych książek, prezentacji na YouTubie, webinarów, podcastów. Chodzą do muzeów, na wystawy, spotkania z ciekawymi ludźmi, do teatru i kina, odkrywają i realizują swoje pasje, poznają siebie i innych, jeżdżą po Polsce i świecie.

JW: Domyślam się, że wprowadzone obostrzenia epidemiologiczne, bardzo zmieniły wasze plany.
Safona Kozielec: Kiedy 11 marca dowiedzieliśmy się, że od następnego dnia zostają zawieszone działania dydaktyczno-wychowawcze we wszystkich szkołach w Polsce, oznaczało to dla nas zawieszenie zajęć w szkolnych pracowniach: Montessori, ceramicznej, stolarskiej, zajęć leśnych oraz prób orkiestry, a także odwołanie wszystkich umówionych rocznych egzaminów klasyfikacyjnych. To ostatnie zostało przyjęte początkowo z dużym niepokojem przez rodziców, starsze dzieci i młodzież. W nauce w domu nic się nie zmieniło, oprócz braku możliwości spotykania się z rówieśnikami. Także podróżowanie jest niemożliwe ze względu na kwarantannę.

J.W.: Co oznacza dla was rozporządzenie MEN dające możliwość oceniania zdalnego?
P.K.: Zgodnie twierdzimy, że to rewolucja w edukacji! To znaczy, że dzieci edukujące się w domu mogą zdawać egzaminy online. Jeszcze kilka tygodni temu taka opcja była nie do pomyślenia.


J.W.: Jak zareagowali na tę zmianę uczniowie?
P.K.: Rodzice i dzieciaki przyjęły te wiadomość z ulgą, radością, ale i niepewnością, z pytaniem: jak to będzie wyglądało?

J.W.: Na czym polegają wprowadzone przez ministerstwo zmiany? Musieliście się do nich błyskawicznie przygotować, prawda?
S.K.: We wszystkich szkołach Fundacji Królowej Świętej Jadwigi, a jest ich w Polsce 14, w tym w 10 są dzieci w edukacji domowej, przyjęliśmy jednolity sposób egzaminowania. Właściwie znany już wcześniej z egzaminów umawianych indywidualnie. Zmienił się tylko sposób i miejsce spotkania ucznia z nauczycielem. Kiedy dziecko jest gotowe, żeby zdać egzamin końcoworoczny pisze – samodzielnie lub przez rodzica – maila do nauczyciela, u którego chce to zrobić. Umawia termin dogodny dla obu stron na spotkanie online i  otrzymuje zadania do wykonania pisemnie. To może być rozprawka, esej, praca na zadany temat, zadania do rozwiązania lub test.

J.W.: Czy macie jakąś bazę pytań, z której korzystają egzaminatorzy?
P.K.: Nie wykorzystujemy bazy testów, które były, i mamy nadzieję, będą zdawane osobiście. Nauczyciele sami układają zadania dla uczniów, wysyłają je i najpóźniej dzień przed spotkaniem online otrzymują odpowiedzi w postaci skanów.

J.W.: A potem?
P.K.: Odbywa się rozmowa przez platformę internetową, spotkanie nowe dla wszystkich zainteresowanych. Nauczyciel i uczeń widzą się na ekranie monitora. Egzamin trwa około 30 minut. Czasami jest to trochę mniej, a czasami więcej np. kiedy dzieci chwalą się tym, co robiły w ciągu roku, albo w przypadku licealistów.

J.W.: Wiem, że odbyła się już pierwsza tura egzaminów zdalnych…
S.K.: Na razie wszyscy są zadowoleni. Niektórzy bardzo się denerwują niecodziennością sytuacji i to, co jest wtedy najważniejsze, to przywrócić dobrostan dziecku, które siedzi po drugiej stronie, w swoim domu, ale przed ekranem. Każdy z nas robi to na swój sposób, czasami wystarczy o tym porozmawiać, żeby napięcie zniknęło.

J.W.: Czy koronawirus wpłynął na funkcjonowanie waszych szkół w jakiś inny sposób?
S.K.: Można powiedzieć, że u nas w Edukacji Domowej niewiele się zmieniło. To, co najbardziej zauważają dzieciaki i młodzież to brak możliwości spotkań z przyjaciółmi. Wbrew obiegowym opiniom, dzieci, a szczególnie młodzież w ED, mają zwykle sporo znajomych. Brak osobistego kontaktu z nimi jest dla nich trudne. Dlatego w naszych domach łącza są rozgrzane do czerwoności. Rozmowy długo w nocy, wspólne oglądanie filmów i dyskusje są na porządku dziennym. Wszystko oczywiście online. Myślę jednak, że to wspólna bolączka młodych ludzi bez względu na to, jak uczą się na co dzień.

P.K.: Dla dzieci w ED zmieniło się właściwie tylko to, że nie mogą wychodzić z domu, dla pozostałych właściwie wszystko. Nagle zostali w domu, często z całą rodziną, nierzadko bez swojego własnego kąta. Na dodatek od kilku dni muszą uczyć się zdalnie, co zabiera im mnóstwo czasu, mają zadania domowe często niemożliwe do wykonania w domu pełnym ludzi od rana do wieczora. Już sama nauka zdalna może przysparzać wielu problemów, ponieważ wszyscy mają wszystko jednocześnie. Jak napisał nasz znajomy: Stereo: kanał lewy – biologia SP, kanał prawy – angielski LO. To naprawdę trudne.

J.W: Jak w takim razie wygląda codzienność w edukacji domowej?
S.K.: Przede wszystkim, na początku wszyscy mają czas na przystosowanie się do nowego. Czasami potrzeba na to kilku dni, czasami miesiąca i dłużej. Dzieciaki nauczane zdalnie zostały bez ostrzeżenia rzucone w coś nowego, bez możliwości przystosowania się do odmiennych warunków. Po drugie wolność. To dzieci, czasami przy pomocy rodziców, decydują o tym, czego i kiedy będą się uczyć oraz w jaki sposób będą to robić. Czy wszystkie przedmioty jednocześnie, czy może blokowo - jeden przedmiot, potem kolejny, aż wszystkie treści będą przyswojone i zdane. Czy to będzie czytanie podręczników, odpowiadanie na pytania w podsumowaniach, albo też filmiki na YT, albumy, webinary, filmy. Mają możliwość decydowania i wyboru. I wreszcie samodzielność, której uczą się cały czas. Działamy w myśl zasady: „Poszukaj, zobacz, dowiedz się”.

J.W.: Co, waszym zdaniem, powinno być priorytetem w obecnej sytuacji?
P.K.: To, co dzisiaj wydaje się nam najważniejsze, to zadbanie o poczucie bezpieczeństwa dzieci. Oprócz wielkiej zmiany edukacyjnej, mają często ogromne zmiany i napięcia związane z niepewnością ekonomiczną, często z całkowitą utratą dochodów przez rodziców, ciągłym przebywaniem w domu, do czego nie były przyzwyczajone, niejednokrotnie z brakiem własnej przestrzeni.

S.K.: A przede wszystkim towarzyszy im lęk związany z sytuacją, w jakiej wszyscy jesteśmy. To bardzo przeszkadza w uczeniu się. Dziecko zaniepokojone, przestraszone albo przerażone walczy, żeby poczuć się bezpiecznie. Rozwój, czyli edukacja są daleko poza jego zainteresowaniami i możliwościami.

J.W.:Dziękuję za rozmowę.

Jak edukacja zdalna wygląda w Waszych szkołach? Czekamy na listy od rodziców, uczniów i nauczycieli. Najciekawsze opublikujemy na stronie internetowej. Autorom gwarantujemy anonimowość. Piszcie na adres: jacek@obiektywna.pl.

O tym, jak radzą sobie niektórzy pedagodzy w naszym regionie, przeczytacie w najnowszym, papierowym wydaniu Obiektywnej.

W numerze między innymi:

  • Szukamy przyczyn podwyżek cen odbioru odpadów płynnych
  • Otwarcie ofert na Obwodnicę Grodziska
  • (R)ewolucja w Żabiej Woli - Wywiad z Wójtem Piotrem Rybką
  • Walka z koronawirusem trwa! - pozytywne i negatywne przykłady
  • Brwinowskie targowisko na finiszu!
  • Nowe przedszkole w Podkowie Leśnej
  • Informacje o baranowskim i milanowskim referendum

Zachęcamy do lektury!

Polub nas na Facebook


To może Cię zainteresować: