„Nieroby”, „terroryści”, „pasożyty” - to tylko kilka określeń znalezionych w Internecie. Dotyczą nauczycieli. Tych strajkujących. Dziś rozpoczyna się drugi tydzień protestu pedagogów. To największa akcja środowiska oświatowego od 26 lat. Przyglądając się tej fali hejtu, zadaliśmy kilka pytań nauczycielom ze szkół i przedszkoli z Grodziska Mazowieckiego i Błonia. Mają oni różny stopień awansu zawodowego i staż pracy w zawodzie. Opowiedzieli nam o powodach przystąpienia o strajku, o tym, co ich boli, o tym, jak to wszystko się skończy. Oddajmy im głos...
EGZAMINY ÓSMOKLASISTÓW
Lucyna*: – Komisje są ponoć przygotowane. To są nasi uczniowie, jesteśmy całym sercem z nimi. Trzymamy kciuki, żeby napisali te egzaminy jak najlepiej. Koleżanki nawet specjalny plakat zrobiły, żeby oni wiedzieli, że jesteśmy z nimi. Pytałyśmy się, dowiadywałyśmy się. Dyrekcja jest przygotowana do przeprowadzenia egzaminu. Z naszej strony też nie będzie żadnych utrudnień.
MATURY
Wiktoria: – Pani minister chce zastawić na nas emocjonalną pułapkę. Klasyfikacja nie musi być podjęta dzisiaj czy jutro, więc jest jeszcze czas. Matury w maju, a mamy połowę kwietnia, więc na razie nie można dzielić skóry na niedźwiedziu. Naszym uczniom życzymy jak najlepiej. Natomiast musimy myśleć o następnych pokoleniach, bo na razie system edukacji jest ogrywany przez rząd z każdej strony. Zawieszenie strajku na czas rady pedagogicznej oznacza, że nie możemy do strajku powrócić. Nawet gdybyśmy z serca chcieli dopuścić uczniów do matury i przeprowadzić tę klasyfikację, nie możemy tego zrobić. Takie są przepisy. Musimy dalej trzymać się razem. Wszyscy czujemy się z tym źle, ale to nie jest nasza wina, ponieważ jest jeszcze czas, żeby usiąść do rozmowy z nauczycielami, żeby jeszcze wynegocjować. Wtedy jesteśmy gotowi w kilka godzin zebrać się i zorganizować posiedzenie rady pedagogicznej dla naszych uczniów. Nawet gdybyśmy musieli całą noc drukować dla nich świadectwa. Chcemy pozdrowić wszystkich strajkujących i powiedzieć im, żeby się nie bali, bo na pewno przyjdą trudne chwile. Jak wygląda strajk doświadczamy pierwszy raz. Przechodzimy przez różne fale i etapy: przez falę nienawiści, przez falę wsparcia, pewnie przejdziemy też przez falę milczenia w mediach, ponieważ na pewno będą stosowane wobec nas różne sposoby i techniki, żeby na nas oddziaływać. Chciałam powiedzieć, żebyśmy się jako nauczyciele podtrzymywali na duchu, bo odwaga, która jest w nas, może z czasem stać się mniejsza, ale na pewno pokazujemy swoim uczniom, że trzeba walczyć o swoje zdanie i o swoje prawa. Chcemy spojrzeć w oczy naszym uczniom i powiedzieć im, że potrafiliśmy zawalczyć, bo przecież także tego ich uczymy w szkole: żeby się nie poddawali!
KONIEC STRAJKU
Agata: Rząd pokazał, że jednym rozporządzeniem może zmieniać prawo, które do tej pory było surowo przestrzegane (patrz: skład komisji egzaminacyjnych). Nie spodziewam się szybkiego zakończenia protestu. Jestem gotowa walczyć do końca.
Monika: – Strajk będzie pewnie powoli wygasał. Trudne będą dni przed świętami i wtorek po świętach, te niby wolne. Musimy strajkować, bo teoretycznie pracuje świetlica. Ile osób to wytrzyma i pogodzi się z utratą wolnych do tej pory dni? Na porozumienie przed świętami nie mam nadziei, to widać po wypowiedziach i minach rządu. Mimo to wytrzymam, chociażby po to, by móc spokojnie spać i nie mieć wyrzutów sumienia, że czegoś nie zrobiłam, że odpuściłam. Mój mąż powiedział mi któregoś dnia strajku: "Wytrzymasz, zejdziesz ostatnia z barykady. Nawet, gdy młodzi padną, ty trwaj!" Tak będzie.
EMOCJONALNE OBCIĄŻENIE
Małgorzata: Trzymamy się. To nie jest tak, że: Ojej, strajkujemy i fajnie jest! Dla nas ta sytuacja jest strasznie trudna, emocjonalnie obciążająca. Nie ukrywam, że te wszystkie niemiłe informacje, które się pojawiają na nasz temat z różnych stron – nie tylko z rządu – bardzo nas bolą, bo za dość niskie zarobki bardzo poświęcamy się dla tej pracy. Nie ma u nas żadnej organizacji związkowej. Po prostu, sami zdecydowaliśmy się przystąpić do strajku ogólnopolskiego. Nie spotkaliśmy się z negatywnym odbiorem naszej akcji. Ktoś przed wejściem napisał kredą: „Stoimy murem za nauczycielami – Absolwenci”.
Urszula: – To rząd bierze dzieci na zakładników, nie my! Rząd nas lekceważy, bierze "na przeczekanie", straszy. Wiedzą, że kiedyś musimy odpuścić, że nie będziemy trwać bez końca. Strajk jest trudny, dużo trudniejszy niż praca. Reakcja na zaczepki rządu? Wściekłość!!!
TYLKO PIENIĄDZE?
Dorota: – Na początku nie wierzyłam, że strajk coś da, po tygodniu spędzonym w grupie naszych nauczycieli zdałam sobie sprawę, że zawód nauczyciela jest aktualnie bardzo niewdzięczny ze względu na podejście rodziców, uczniów i władz do nas. Okazało się, że edukacja dla wielu osób nie jest potrzebna, dlatego swoim strajkiem chcę pokazać, że istnieję. Chcę by ludzie, dla których wykształcenie jest ważne (jest w cenie) zareagowali, chcę wierzyć, że to co robimy ucząc jest ważne.
Anna: W naszym przedszkolu do strajku przystąpili wszyscy, zarówno nauczyciele, jak również pracownicy administracji i obsługi. Nastroje są raczej optymistyczne, choć oczywiście bardzo martwi nas to, że nie możemy zapewnić opieki naszym dzieciom z przedszkola. Mamy wielką nadzieję, że rządzący usiądą jeszcze raz do mediacji i dojdą do porozumienia ze związkami zawodowymi. Chcę zaznaczyć, że jako nauczyciele mamy różne poglądy polityczne, nie występujemy w żadnych barwach politycznych. Nie tracimy nadziei na porozumienie, choć widzimy ignorancję i lekceważenie – nikt z nami nie chce rozmawiać. W mediach jesteśmy przedstawiani jako ludzie wręcz bardzo dobrze sytuowani i którym przewróciło się w głowie. Z tego powodu jest nam bardzo przykro. Wiemy, że sprawiamy trudności rodzicom, ale mamy nadzieję, że dojdziemy do porozumienia, że będzie to dla nas pozytywne, przyniesie oczekiwane rezultaty – nie tylko finansowe. Główny wątek, który pojawia się w przestrzeni publicznej dotyczy pieniędzy. Walczymy też o organizację oświaty, o programy nauczania, o reformę, która została wprowadzona tak szybko, że nie mieliśmy okazji odnieść się do niej. Walczymy o dobro dziecka: o mniej biurokracji, a więcej czasu dla naszych podopiecznych. Boli nas, że strajk postrzegany jest wyłącznie jako walka o pieniądze.
Dagmara: – Biorę udział w strajku, bo nie podoba mi się to, jak niszczona jest oświata, która jest fundamentem dobrze funkcjonującego społeczeństwa. A dobrze funkcjonująca szkoła, to ludzie, którzy w niej pracują – nie tylko nauczyciele! Jeśli będą dobrze wynagradzani, będą chętniej robili to, co tak naprawdę lubią.
BIUROKRACJA
Marzena: – Tych papierów, różnych dokumentów, które jesteśmy zobowiązani wypełnić na czas jest tak dużo, bo w przeciwnym wypadku grożą nam konsekwencje służbowe. To rzeczy związane z edukacją, ale czy naprawdę takie ważne? Moim zdaniem: nie. Zapytałam kiedyś na szkoleniu prowadzonym przez pana z kuratorium, czy oni za tą stertą papierów kiedyś dojrzą dziecko? To jest zasypywanie dokumentacją problemów dzieci. Ile byśmy serca, wytrwałości, własnych pieniędzy, swojego czasu – poświęconego kosztem własnej rodziny – wkładali w tę pracę, to nie będziemy w stanie już tego udźwignąć. Ledwo to wytrzymujemy.
GNIEW
Monika: – Najbardziej smutne jest to, że te wszystkie posunięcia rządu dzielą nasz naród. My również jesteśmy matkami, ojcami, mamy dzieci w wieku szkolnym. Mamy też swoje doświadczenia jako rodzice i wiemy, że tak nie może być. Eskalacja naszego gniewu narastała przez lata, a wcześniejsze postulaty nie były realizowane. Żaden z poprzednich rządów nie pochylił się nad problemami oświaty, ale takie lekceważenia, które pokazuje nam obecny rząd nie było chyba nigdy. Zafundowanie nam rewolucji w ciągu jednego roku i zwalenie nam problemu na głowę jest karygodne! Przecież widzimy, że programy nauczania są przeładowane, nasi uczniowie są przepracowani, my też jesteśmy tutaj z nimi, rozumiemy ich. Wiemy, że mają mnóstwo materiału – musimy temu sprostać i to wszystko nosić na naszych barkach. Nie mówiąc o tym, że w Grodzisku jest dwuzmianowość. Szkoła jest czynna od 6:40 do 17:40 na okrągło. Te dzieci nasze są bardzo obciążone dwuzmianowością.
Lucyna: – Szantaż emocjonalny na mnie nie działa. Tego też powinniśmy uczyć dzieci - odporności na negatywne wpływy otoczenia. Szantaż, hejt, propaganda to metody słabych ludzi, którzy nie mają racjonalnych argumentów - mądry, wykształcony człowiek nie będzie reagował na takie zaczepki i dlatego warto walczyć o poprawę sytuacji w oświacie.
Grażyna: – Nie chce mi się wierzyć, że osoby które zostały wybrane przez rządzących, by nas reprezentować myślą na tak krótką metę. Oczywiście zdaję sobie sprawę, że łatwo pokazać ludziom oglądającym tylko pewne stacje, że jesteśmy nic nie warci, że można nas wymienić, że każdy chciałby być na naszym miejscu, ale na zaczepki nie reaguję. Niestety, gotuje się to wewnątrz mnie i niestety przepłacma to złym samopoczuciem i totalną beznadzieją.
Malwina: – Jesteśmy wykorzystywani do wszystkich możliwych działań - biuro turystyczne, darmowa agencja artystyczna, biuro finansowe przy różnych zbiórkach i składkach, terapeuta rodzinny, psycholog itp. Dla wielu rodziców istotna jest tylko ocena: jeśli stawiasz piątki, jesteś OK, jeśli wymagasz pracy podczas lekcji i jesteś w tym konsekwentny, zaraz jest bunt i skargi do dyrekcji. Liczba rad pedagogicznych, trwających godzinami, bezsensownych, nic nie wnoszących szkoleń jest nie do wytrzymania. Oczywiście wszystko po południu, po lekcjach. Konieczne są też zmiany w podstawie programowej, tego nie da się zrealizować, chyba że chodzi o wpisanie tematu. Uczniowie się uwsteczniają, bo to, czego się od nich oczekuje, jest nie do przeskoczenia. Lata błędów i zamieszania w oświacie przyniosły skutek - nastolatki mają kłopot z podstawowymi umiejętnościami. Tak dalej nie da się pracować, chyba że udawać i jechać do szkoły z hasłem na ustach "jaka płaca, taka praca"
ŁAMISTRAJKI
Dorota: – Każdy ma prawo do własnego zdania, niestety uważam, że część z tych osób boi się o pracę, bo lepiej mieć nawet tak żenujące zarobki, niż stracić je.
Sylwia: – Każdy dokonuje wyboru. Mam nadzieję, że ktoś, kto nie zdecydował się na strajk, miał ku temu ważne powody, a nie, że godzi się na obecną sytuację.
Beata: – Osoby, które nie strajkują, muszę tolerować, staram się nie komentować ich zachowania, zwłaszcza teraz, podczas strajku. Oczywiście te osoby również nie są zadowolone, ale odpowiada im załatwianie ich spraw naszymi rękami. Nie narażą się na straty finansowe, nie narażą się dyrekcji czy rodzicom. Zapominają tylko, że człowiek czasami spogląda w lustro.
WSPARCIE
Małgorzata: – Nie miałam negatywnych sygnałów związanych ze strajkiem. Miałam za to pozytywne: były telefony do szkoły od rodziców, którzy nam mówili, żebyśmy się trzymali, nie załamywali, że są z nami. Na Facebooku ktoś zamieścił zdjęcie z rysunkiem przed szkołą o strajku. Na fan page'u naszej szkoły pod tym zdjęciem były lajki. To dla nas pozytywne i dopingujące nas. Uczniowie, którzy przychodzą do szkoły w jakich swoich sprawach również mówią, że są za nami. Mobilizujące jest też udostępnianie przychylnych postów dotyczących strajku w mediach społecznościowych.
Beata: – Ogromne wsparcie czuję od znajomych w całej Polsce, z którymi kontakt mam przez Internet. Większość tych osób znam osobiście z mojej wcześniejszej działalności, nie są to anonimowe osoby z Facebooka. Komentują, dodają otuchy, podtrzymują na duchu. Biorą udział w manifestacjach, które odbywają się ostatnio, przysyłają zdjęcia. Ogromne wsparcie mam od męża i dzieci. W szkole jest gorzej, odwiedziły nas, strajkujących, trzy mamy... Przykre, że ludzie nie rozumieją, o co walczymy. Wspieramy się też wzajemnie, my, strajkujący nauczyciele. Poznałam wspaniałych ludzi, którzy pracują tuż obok, w pobliskich szkołach, dopiero teraz poznałam ludzi, z którymi pracuję od wielu lat. Nie było wcześniej okazji, by zobaczyć, dla kogo idee są ważne, kto chce i potrafi się dla nich poświęcić. To jeden z sukcesów tego strajku. Koleżanka przyjeżdżała na godz. 6:00, a ma bardzo daleko do pracy. O 6:00 zaczyna się dniówka jednego ze strajkujących i musi być obecny ktoś z komitetu strajkowego. Osoby, które strajk zorganizowały, przeżywając sporo nieprzyjemności, nie odpuściły, choć były chwile niezwykle trudne.
HEJT
Barbara: – Ta fala hejtu, która w tej chwili przechodzi przez nasz kraj jest dołująca. To dla nas przykre, bo my w tym momencie walczymy o godność tego zawodu i o to, żeby naszym uczniom było w szkole lepiej. Żeby ktoś wreszcie zaczął nas słuchać, bo to my jesteśmy specjalistami, to my wiemy, jak prowadzić proces edukacji. Te problemy stworzyła reforma minister Zalewskiej i stworzyły poprzednie reformy, bo wszystko to, co się nagromadziło, to są lata ogromnych zaniedbań w edukacji. Jestem podbudowana tym, co dzieje się wieczorami na ulicach polskich miast i mam nadzieję, ze te wszystkie łańcuszki wsparcia dalej będą się pojawiać.
Wojtek: – Od momentu rozpoczęcia strajku staram się tłumaczyć hejterom podstawowe pojęcia takie jak: pensum (to czas spędzony przy tablicy – reszta w domu, w pokoju nauczycielskim, na wywiadówkach, Dniach Otwartych, wycieczkach itp.), średnie zarobki (model matematyczny nie mający zastosowania w podawaniu wypłaty nauczycieli, bo np. wliczający każdemu dodatek za wychowawstwo, którego nigdy nie dostanie nauczyciel-bibliotekarz), kolejne papierowe obietnice rządu (kosmiczne 8200 zł w 2022 roku). Wrzucam często materiały motywujące nauczycieli na ogólnopolskie fora internetowe tak, by jak mawiał poeta ducha nie gasić. Staram się również reagować na hejt, który dotyka moje koleżanki i kolegów. Widocznie anonimowe karki ubóstwiają dokładać kobietom, bo myślą, że są słabe. Traktuję to jako misję! Podchodzę do pewnych rzeczy z humorem, często zdarza się, że użyję mocniejszego słowa, ale kultura wypowiedzi to podstawa. Super, że na ogólnopolskich forach nauczycielskich widzę swoje koleżanki z pracy, które nawet o 6:00 rano wysyłają komentarze do hejterów uprzykrzając im życie. Znam jedną taką, bardzo aktywną w Internecie, która tak, jak ja stara się przekonać do naszych racji. Jest też świetną matematyczką! Polonistki, historycy, ech... wszyscy staramy się ze wszystkich sił, czasem wyręczamy rodziców, a w internecie pogarda, poniżenie, złośliwości... My naprawdę chcemy zmienić edukację. I owszem, chcemy więcej zarabiać!
COŚ NA ZAKOŃCZENIE
Beata: – Chciałabym prosić uczniów i rodziców o wyrozumiałość. Mimo, że nie prowadzimy klasycznych lekcji, właśnie przekazujemy uczniom najważniejszą - warto walczyć o swoje przekonania, o siebie, a zwłaszcza o swoją godność. Choć może się wydawać, że jest to walka z góry przegrana, to pokazujemy, że w ważnych momentach ludzie potrafią się jednoczyć. Jestem dumna, że mogę pokazać to swoim uczniom.
Janina: – Jeśli wiesz, że edukacja jest ważna to reaguj, gdy inni twierdzą inaczej. Nie pozostawaj obojętny.
* Wszystkie imiona nauczycieli zostały zmienione.