Podczas gdy w krajach zachodniej i północnej Europy dba się o jakość nawierzchni jezdni co wpływa na stan techniczny pojazdów to w Milanówku i Grodzisku Mazowieckim zapanowała moda na progi zwalniające.
Świadczy to o przedmiotowym traktowaniu kierowców. Inicjatorzy zakładania progów uważają kierowców za bezmyślne istoty, które nie widzą znaków i sytuacji na drodze a prędkość dostosowują do istniejących progów zwalniających.
Niestety progi te powodują więcej szkód niż pożytku. Oprócz wydatkowanych pieniędzy z kieszeni podatników nawet do 10 tys. złotych za jeden próg, powodują niszczenie podwozi, dodatkowe zanieczyszczenie środowiska poprzez spaliny i nachlapany za progiem olej, zdenerwowanie kierowców co może prowadzić do nadmiernej prędkości w miejscach gdzie nie ma progów.
Zakładanie progów można porównać z rzucaniem kłód pod nogi. Można to odczytać tak: „kierowco nie chcemy abyś tu wjeżdżał. Milanówek – Miasto Ogród a więc chodzimy pieszo”
A czy nie rozsądniej byłoby wychwycić tych kierowców, którzy nadmiernie przekraczają prędkość za pomocą odpowiednich urządzeń pomiarowych? Dałoby to wpływ do budżetu państwa a nie drenowało kieszeni kierowców z przeznaczeniem na progi a następnie naprawy pojazdów. Ostatnio w Milanówku zainstalowano ładny próg przy ul. Wojska Polskiego przed niebezpiecznym zakrętem.
A czy nie prościej byłoby oznaczyć to miejsce odpowiednim znakiem ostrzegającym o niebezpiecznym zakręcie ustawiając go obok znaku ograniczenia prędkości do 40 km/h oraz podwójną linią ciągłą na łuku drogi. Czy Milanówek nie ma bardziej istotnych inwestycji niż progi zwalniające?