- Mamo, tato, babciu, dziadku nie wyjdę na dwór, nie zjem obiadu, nie założę rękawiczek etc., etc., - Synku, wnuczku : zrób o co Cię proszę a dostaniesz czekoladki , garść cukierków, itd., itp. Synek wychodzi. Obywatel skuszony licznymi przedwyborczymi „cukierkami” idzie na wybory, oddaje głos na tych, którzy go właśnie przekupili. Dzieci lubią cukierki, a dziadkowie (utarło się już, że to oni najbardziej rozpieszczają wnuczęta) to wiedzą. Od ich nadmiaru można jednak dostać niestrawności. 

W Grodzisku Mazowieckim lista inwestycji zakończonych tuż przed wyborami i których otwarcie świętowano hucznie, przyprawia o zawrót głowy. Chyba nigdy wcześniej nie zdarzyło się ich aż tyle. Parki, place zabaw, świetlice, mediateka, wielopoziomowy parking, ścieżki rowerowe  – przedsięwzięcia te okraszone istnym maratonem hucznych otwarć, są naprawdę imponujące. W mieście świętowano także otwarcie Placu Budowy, co świadczy o oryginalności pracowników wydziału promocji UM naszego miasta.

Jest oczywiste, że ten maraton celebracji nastawiony jest po to, aby pozyskać jak największy elektorat. Po to, aby pokazać jak największej liczbie mieszkańców w jak najkrótszym odcinku czasu efektywność aktualnie rządzących. Chcą oni skusić mieszkańców do ponownej reelekcji nie tylko nowymi inwestycjami ale też obietnicą nowych. A z tym wiadomo bywa różnie, czasem na realizacje ich trzeba czekać długo. Realizacja obietnic przedwyborczych zajmuje wiele lat, jest wypadkową wielu czynników, decyzji wielu organów i instytucji niezależnych od naszych lokalnych władz. Rzadko kiedy długie realizowanie obietnic jest wyrazem złej woli, chyba, że w przypadku lokalnych konfliktów.

Warto podkreślić, że decyzje o inwestycjach ważnych i przydatnych, którymi ostatnio chwali się UM w Grodzisku Mazowieckim są podejmowane przez wielu radnych z różnych ugrupowań czy partii.  Przypisywanie ich wyłącznie największemu ugrupowaniu, w wielu przypadkach jest nie do końca prawdziwe. Także radni z opozycji współdecydują i głosują za inwestycjami ważnymi dla społeczności lokalnej. Opinia, iż ci radni nic nie dokonali i nic nie osiągnęli może być zatem nie tyle krzywdząca co po prostu nieprawdziwa.

Czy w samorządzie lokalnym potrzebujemy opozycji? Odpowiedź jest oczywista i brzmi bezspornie tak, ponieważ jest ona elementem demokracji.  Opozycja w Radzie Miasta, Gminy czy Powiatu jest tak samo potrzebna jak w Parlamencie. Wbrew temu, co niektórzy uważają, że tylko przeszkadza i przedłuża procesy decyzyjne (na podst.: materiałów Fundacji Batorego pt.: „Masz głos”):

  • wpływa na poprawę jakości decyzji podejmowanych przez władze
  • sprawia, że władza jest bardziej reprezentatywna, lepiej  reaguje na potrzeby różnych grup obywateli;
  • pilnuje, aby rada nie stał się wyłącznie narzędziem do zatwierdzania propozycji jednego ugrupowania
  • zapobiega powstaniu silnej opozycji pozaparlamentarnej, wyrażającej protesty na ulicach
    (o tym, że jest „za mało” radnych z opozycji w samorządach lokalnych naszego regionu świadczyć mogą chociażby głośne masowe protesty przeciw linii wysokiego napięcia)
  • zapobiega przemocy wobec krytyków obozu rządzącego (miejmy nadzieję, że takowa w naszej społeczności nie zdarza, choć dochodzą słuchy o subtelnej presji wywieranej przez obóz rządzący)

Opozycja nie ma szansy zaistnieć, jeśli mieszkańcy nie ujawniają swoich opinii, trzymając swoją „krytykę” dla siebie. Ujawnianie tych opinii jest potrzebne, by zapewnić szacunek dla odmiennych opinii innych i poszanowania ich prawa do głosu. Jeśli tego nie ma – demokracja nie działa jak powinna. Więcej na ten temat można przeczytać w artykule „Demokracja partycypacyjna w samorządzie lokalnym” na portalu Prawo.pl

A czy w naszym samorządzie lokalnym demokracja działa jak powinna? Odpowiedź na to pytanie pozostawiam Państwu, wyborcom.

Paulina Grzesiewicz


Autorka wiele lat przyglądała się funkcjonowaniu lokalnych samorządów jako dziennikarz. Obecnie kandyduje do Rady Powiatu Grodziskiego.

Polub nas na Facebook