Jeszcze w piątek rano trudno było sobie wyobrazić, że jedna kartka, trzy słowa i wiele nieprzemyślanych decyzji może doprowadzić do wielkiego, spontanicznego protestu na ulicach Warszawy. Protestu, w którym od pierwszych godzin aktywnie uczestniczą mieszkańcy naszej okolicy skupieni wokół KOD Miast Ogrodów. W sobotnie popołudnie staraliśmy się im towarzyszyć razem z naszym obiektywem.
Przygotowując ten materiał, długo zastanawiałem się nad tym, czy piątkowe wydarzenia w Sejmie były spontanicznym protestem posłów przeciwko ograniczaniu wolności mediów, czy długo planowaną i przygotowywaną prowokacją, a wszyscy czekali jedynie na byle pretekst. Niezależnie od intencji posłów opozycji należy przyznać, że Marszałek Sejmu swoimi decyzjami dał idealny powód, a dalej lawina ruszyła. Starałem się przypomnieć jakąś analogiczną sytuację i osobiście nie pamiętam, by w poprzedniej kadencji wykluczono z obrad np. pewnego z posłów z ówczesnej opozycji, który odtwarzał z mównicy sejmowej, z tabletu, film z innym politykiem. To z pewnością jest mniej ważne. Ważna jest spontaniczna, w żaden sposób niezaplanowana przez nikogo reakcja społeczeństwa, zmęczonego ciągłym konfliktem i walką na wciąż nowych frontach. Suweren, zwykli ludzie, którzy w wielu wypadkach do tego weekendu siedzieli spokojnie w domu, pokazali, że mają dość. Co ważne, dużym zaangażowaniem wykazali się mieszkańcy naszego rejonu skupieniu wokół KOD Miast Ogrodów.
– Mój syn od wczoraj jest pod sejmem, nie mogło mnie tu dziś nie być – mówiła spotkana jeszcze w tramwaju na trasie W-Z mieszkanka Milanówka. – Planowaliśmy kupić prezenty, żywność na święta, chcieliśmy przystroić mieszkanie. Nie rozważaliśmy, że będziemy uczestniczyć w jakiejkolwiek demonstracji i nic się na to nie zapowiadało – dodała spotkana para mieszkańców Błonia. – Oglądając relację z tego, co się działo pod Sejmem o godzinie 3 nad ranem, byliśmy pełni podziwu dla zgromadzonych tam osób, niemniej nie mogliśmy być tam z nimi, ale jesteśmy dziś – mówili inni.
Podobnie jak wspomniana osoba, każdy z moich rozmówców jeszcze w piątek przed południem miał na ten weekend zupełnie inne plany. – Wczoraj wieczorem byłam na Wigilii w Miastach Ogrodach i nie wiedziałam, że po powrocie o 22.00 do Warszawy polecę pod Sejm i tam spędzę ponad 2 godziny – powiedziała nam Joanna Staniszkis, szefowa koła .Nowoczesna w powiecie grodziskim. – Jestem przerażona. Wszyscy podchodzą strasznie emocjonalnie do tej sytuacji. Każdy minimalny ruch z każdej strony daje ogromną odpowiedź, ale piątkowe wydarzenia w Sejmie to już przesada. Wyrzucono o czwartej rano ostatnich dziennikarzy, a przecież wszyscy bazowaliśmy na relacjach i wywiadach z sali. Była to nasza podstawowa wiedza o tym, co się działo. Dodatkowo nie wiadomo, czy wczoraj (piątek red.) w Sali Kolumnowej było kworum. Nie wiemy tego dlatego, że nie było tam właśnie dziennikarzy.
Pani Joanna Staniszkis zwróciła nam również uwagę na to, że nad budżetem nie było żadnej debaty i właściwie nie wiemy, co jest tam zapisane, a temat budżetu zniknął z mediów. – Nikt teraz o tym nie mówi, nie ma żadnych szczegółów czy debaty nad budżetem – dodała.
Wiele spotkanych osób było zdruzgotanych tym, co się działo. – W takim miejscu czuje się jeszcze większą bezsilność wobec tego, co się dzieje w naszym państwie. Powoli przestaję sobie z tym radzić psychicznie – mówiła jedna ze spotkanych mieszkanek naszej okolicy. – Mam już dość tej obłudy ze strony władzy. Miała być dobra zmiana, a co jest dzisiaj? Ile można kłamać i udowadniać, że białe jest czarne, a czarne białe – mówił spotkany mieszkaniec Grodziska Maz.
Niestety mieszkańcy powiatu grodziskiego już wcześniej dostali nauczkę, że bez protestów w obecnej rzeczywistości nic nie da się wywalczyć. Tak było w przypadku linii 400kV, której przebieg, wbrew obietnicom polityków PiS i przeprowadzonej analizie, został zmieniony w środku wakacji ze względu na… protesty społeczne. Mieszkańcy posłuchali, zrozumieli i pokazali swoją determinację, organizując blokady dróg i dwa wielkie przemarsze w Warszawie. To co było nieosiągalne w merytorycznej dyskusji, udało się wówczas osiągnąć na ulicy.
W sobotnie popołudnie razem przeszliśmy spod Pałacu Prezydenckiego pod Sejm w głośnej, ale pokojowej atmosferze. Tam wspólnie wysłuchaliśmy hymnu komunistycznego podziemia – Murów Jacka Kaczmarskiego oraz kilku przemówień polityków. Mieszkańcy Miast Ogrodów ze swoimi transparentami stali cały czas pod sceną. Wracając do codziennych, lokalnych obowiązków, na placu Trzech Krzyży byłem jedną z nielicznych osób idących w kierunku przeciwnym, choć cały przemarsz dotarł już na miejsce.
Ostatnie wydarzenia dla wielu osób były pewnego rodzaju przełomem. Wykrzesały w nich dodatkową energię do działania. – Jako szefowa koła .Nowoczesna i działaczka KOD chciałam powiedzieć, że ostro bierzemy się na wiosnę do roboty i wychodzimy na ulicę u nas, żebyśmy byli widoczni i protestowali lokalnie w różnych sprawach, gdzie PiS ma swoją większość – powiedziała nam na zakończenie Joanna Staniszkis. – Będziemy starali się być bardziej widoczni lokalnie, by być bliżej mieszkańców i ich spraw.
Niestety, bez opamiętania polityków obu stron tego konfliktu i chęci zwykłego dialogu społecznego może okazać się, że będziemy żyli w bardzo ciekawych czasach. Protesty, podobnie jak we wcześniejszych przypadkach, spowodowały wycofanie się ze zmian dotyczących funkcjonowania mediów i obietnicy wypracowania wspólnego rozwiązania. Do 6 stycznia 2017 r. będziemy mieli okazję przekonać się, ile warte są te obietnice.