Nawadnianie roślin na zimę powinniśmy przeprowadzić w okolicach października lub listopada, czyli gdy liście z drzew już opadły, ale zanim nastaną mrozy.
Jeśli jesień jest sucha to należy je podlewać systematycznie i obficie, ale używając niewielkiego, stałego strumienia wody. W ten sposób wydłużymy czas podlewania i pozwolimy na lepsze wniknięcie wody w glebę. Optymalny rezultat uzyskamy, gdy woda przeniknie na głębokość ok. 40 cm. Pozwoli to roślinom zgromadzić wystarczający zapas wody w tkankach i tym samym lepiej znieść zimę. Dla dodatkowej ochrony możemy zastosować inne elementy. Możemy postawić osłonę od strony, z której najczęściej wieje wiatr (najgroźniejsze są zimne wiatry wschodnie). Powinno także pomóc ściółkowanie gleby. Jeśli ułożymy na glebie grubą warstwę ściółki (najlepiej w tej roli sprawdzi się kora), to ograniczymy parowanie wody z gleby. W konsekwencji gleba nie będzie tak łatwo zamarzać.
W największym niebezpieczeństwie podczas zimowych miesięcy są rośliny iglaste i zimozielone. Z pierwszej grupy dotyczy to w szczególności jodeł, sosen oraz jałowca, a także cyprysików. Jeśli zaś chodzi o rośliny liściaste - do najbardziej wrażliwych należy bukszpan, różanecznik oraz mahonia.
W czasie mrozów gleba zamarza. Niemożliwe staje się zatem pobieranie wody przez korzenie. Tymczasem woda jest oddawana przez liście lub igły roślin. Szczególnie niebezpieczne są przejściowe okresy ocieplenia. Wówczas otwierają się aparaty szparkowe roślin i woda wyparowuje znacznie szybciej. Bardzo szybko dochodzi do deficytu wody. Niedostatek wody zimą jest częstą przyczyną wypadania roślin zimozielonych. Podlewanie przerywamy dopiero w momencie, gdy ziemia zamarznie. Zimą warto co jakiś czas kontrolować stan roślin. Jeśli zobaczymy, że wyglądają niezdrowo, a ich liście są pozwijane, jest to znak, że mimo wszystko straciły za dużo wody. W takiej sytuacji należy poczekać do najbliższego ocieplenia i obficie podlać roślinę. Jest wówczas duża szansa, że odratujemy roślinę.