Już za kilka dni uczniowie wrócą do szkół. Jedni bardzo czekają na ten moment, inni – wobec zagrożenia koronawirusem – obawiają się powrotu do klasy. Kilka miesięcy nauki w formie zdalnej było dla wielu uczniów i rodziców wyzwaniem bardzo trudnym.
Ale czy wiecie, że w Polsce od kilku lat lawinowo rośnie liczba dzieci i młodzieży uczących się w domu? Nie z powodu obawy przed zakażeniem, ale z chęci uczenia się z pasją.
Zarzutów wobec polskiej szkoły jest sporo: nie nadąża za zmianami w świecie, programy nauczania są przeładowane, dzieci uczą się pod testy… Oczywiście, jest wielu wspaniałych nauczycieli, ale ich pasja i zaangażowanie często rozbijają się o brak czasu na doświadczenia, eksperymenty, czy dyskusje. W licznej klasie nie ma możliwości zadbać ani o ucznia, który wyjątkowo interesuje się tematem, ani o ucznia, który potrzebuje większego wsparcia.
Właśnie dlatego coraz więcej osób decyduje się na edukację domową. Polskie prawo przewiduje, że dziecko może spełniać obowiązek szkolny poza szkołą, przystępując tylko do egzaminów klasyfikacyjnych po każdym roku.
Jak to wygląda? Rodzice uzyskują opinię z poradni psychologiczno-pedagogicznej i zgodę dyrektora szkoły na spełnianie obowiązku szkolnego poza szkołą... i już! Dzieci mogą się uczyć samodzielnie, a do szkoły pójść tylko po to, żeby zdać egzamin z każdego przedmiotu. Jeden egzamin. Żadnych kartkówek, klasówek, odpowiedzi przy tablicy, żadnego tłumu i hałasu na przerwie, żadnych ocen po drodze, uwag w dzienniczku, wywiadówek i apeli porządkowych. Jak to wygląda w praktyce?
Po załatwieniu formalności, dziecko przestaje chodzić do szkoły, a zaczyna… No cóż… u każdego wygląda to inaczej. Młodsze dzieci pracują z rodzicami. Uczą się pisać w miejscu, które lubią; uczą się liczyć na pierogach w domu i szyszkach na spacerze. Kiedy mówią o lesie – idą do lasu, kiedy mówią o sztuce – idą do galerii. Wielu rodziców współpracuje z innymi rodzicami i na zmianę prowadzą zajęcia, czy organizują wspólne wyjścia dla całej grupy. Bo uczyć się można wszędzie – na lodowisku, w ogrodzie botanicznym, w teatrze, na placu zabaw, u babci i z kolegami na podwórku.
Edukacja domowa to nauka odpowiedzialności za własny rozwój. Dzieci – najpierw z pomocą rodziców, a potem samodzielnie – realizują podstawę programową z każdego przedmiotu. Uczą się historii, matematyki, biologii… Ale uczą się także siebie – odkrywają swoje mocne strony, uczą się poszukiwać informacji i zarządzać własnym czasem.
Licealistów rodzice nie wysyłają na zajęcia i nie pilnują, czy przerobili odpowiednią część materiału. Uczniowie sami szukają zadań, które pomogą im opanować potrzebną wiedzę. Czytają podręczniki, rozwiązują ćwiczenia w internecie, chodzą na zajęcia otwarte na uczelniach wyższych, rozwijają pasje sportowe, muzyczne, angażują się w działalność społeczną.
Edukacja domowa pozwala rodzicom wsłuchiwać się w to, co dzieci naprawdę interesuje. I wspierać to, rozwijać, wykorzystywać na co dzień. To nauka w działaniu. Dlatego wymaga od rodziców młodszych uczniów zaangażowania, obserwowania swoich dzieci, zapewnienia im aktywności, dzięki którym będą się uczyć otaczającego ich świata.
Teoretycznie w każdej szkole można, po uzyskaniu zgody dyrektora, realizować obowiązek szkolny w domu. Jednak są placówki, które wyspecjalizowały się w prowadzeniu uczniów w edukacji domowej. Taką szkołą jest Montessori Mountain Schools w Grodzisku Mazowieckim. Właściwie są to dwie szkoły: Niepubliczna Szkoła Podstawowa Fundacji Królowej Świętej Jadwigi i Niepubliczne Liceum Ogólnokształcące Fundacji Królowej Świętej Jadwigi. Obie szkoły są bezpłatne i oferują uczniom nie tylko możliwość zdawania egzaminów, ale także warsztaty, wyjazdy, spotkania, otwarte pracownie, czy… przestrzeń do nauki.
Dominika Wysmułek-Wolszczak jest autorką podcastu "Projektanci Zmian".
Więcej o tym, czego uczniowie mogą nauczyć się w domu, a przedszkolaki w lesie – możecie POSŁUCHAĆ.
To może Cię zainteresować: