Wszyscy, którzy skorzystali z zaproszenia Dominiki Inkielman - Prezes Milanowskiego Uniwersytetu Trzeciego Wieku i wzięli udział w spotkaniu z Grzegorzem Łubczykiem, Ambasadorem RP w latach 1997-2001, wychodzili z prawie 3 godzinnego spotkania zachwyceni i wzruszeni. Nawet Ci, którym wydawało się, że o ponad tysiącletniej przyjaźni polsko-węgierskiej i o heroicznej postawie Węgrów i Polaków w ratowaniu Żydów w czasie II wojny światowej wiedzą bardzo dużo, dowiedzieli się o bohaterach, których losy wciąż są mało znane.
Piątkowe spotkanie w budynku Urzędu Miejskiego przy ul. Spacerowej, miało trzy „odsłony”.
Odsłona I Tadeusz Stankiewicz
Na początku spotkania mieliśmy okazję poznać Tadeusza Stankiewicza, mieszkańca Milanówka, który tytuł Sprawiedliwy wśród Narodów Świata uzyskał w 2006 roku, razem z siostrą Barbarą Dembek z domu Stankiewicz (pośmiertnie). Wcześniej, bo w 1986 r., ten zaszczytny tytuł, przyznawany na podstawie świadectwa danego przez żyjących uratowanych, uzyskali pośmiertnie rodzice Pana Tadeusza, Barbara i Stanisław Stankiewiczowie. Pan Tadeusz, 9-letni chłopiec, pomagał swoim rodzicom ukrywać w lasach wokół Opola Lubelskiego, gdzie jego ojciec był leśniczym, około 200 Żydów, uciekinierów z getta w Opolu Lubelskim. Z tej grupy przeżyło 6 osób. Przeżył również, znaleziony w lesie przez Pana Tadeusza i jego siostrę Barbarę, wycieńczony Szloma Szmulewicz (Jan), uciekinier z obozu pracy w Józefowie nad Wisłą. Janek był jedynym uratowanym, który nie wyjechał z Polski. Przyjaźń między chłopcami przetrwała do śmierci Szmulewicza w 2007 r. Po wojnie ojciec Pana Tadeusza trafił do aresztu za przynależność do AK. Przewieziony do Warszawy, brutalnie przesłuchiwany, zginął wypchnięty z okna aresztu UB.
Odsłona II Henryk Sławik
Postać tego Sprawiedliwego wśród Narodów Świata przybliżył, omawiając relacje polsko-węgierskie na przestrzeni wieków, a szczególnie w okresie II wojny światowej – Grzegorz Łubczyk. Grzegorz Łubczyk "napotkał" na swojej drodze życiowej Henryka Sławika i jego historię, podczas spotkania z Henrykiem Zvi Zimmermanem z Hajfy, jednym z uratowanych przez Sławika Żydów. Spotkanie miało miejsce w 2001 roku, w Warszawie. Zimmerman, absolwent Uniwersytetu Jagiellońskiego, zastępca przewodniczącego izraelskiego parlamentu i ambasador Izraela w Nowej Zelandii, nigdy nie przestał czuć się Polakiem i nigdy nie oddał swojego dawnego polskiego paszportu. Zmarł w 2006 r., mając cały czas nadzieję, że kiedyś powstanie o Sławiku wielki znany na cały świat film, jak o Schindlerze. Zimmerman był w latach 1943 i 1944 w Budapeszcie prawą ręką Sławika i gdy w rozmowie padło przypadkowo nazwisko Sławika, aż podskoczył podniecony i wykrzyknął: „Sławik, to polski Wallenberg!” Tyle że o szwedzkim dyplomacie cały świat wie, natomiast o Sławiku, który uratował znacznie więcej Żydów, nie słyszał praktycznie nikt. A właśnie Sławikowi wiele tysięcy Polaków oraz ok. 5 tys. Żydów, w tym wiele żydowskich dzieci, dla który Sławik założył sierociniec w miejscowości Vac pod Budapesztem, zawdzięcza życie.
Henryk Sławik to polski dziennikarz, polityk, który po wkroczeniu Niemców do Polski musiał uciekać, gdyż znalazł się na niemieckiej liście osób niebezpiecznych z powodu prowadzonej przez niego działalności antyniemieckiej na Śląsku. W czasie wojny, w Budapeszcie, prowadził Komitet Obywatelski do Spraw Opieki nad Uchodźcami Polskimi. Oczywiście nie działał sam. Pomagało mu wielu Węgrów, w tym szczególnie Jozsef Antall, kierownik Sekcji Polskiej w Biurze ds. uchodźców w resorcie spraw wewnętrznych. Henryk. Sławik, po wkroczeniu Niemców na Węgry w 1944 r., został aresztowany. W śledztwie całą odpowiedzialność za ratowanie Żydów wziął na siebie, nie przyznając się do znajomości z Antallem. Został rozstrzelany prawdopodobnie w sierpniu, w hitlerowskim obozie Mauthausen. W 1990 r. został pośmiertnie uhonorowany tytułem Sprawiedliwego wśród Narodów Świata przez izraelski Instytut Yad Vashem.
Odsłona III film „Anioły Karola Malczyka”
Na zakończenie spotkania wyświetlono piękny film Grzegorza Łubczyka z jego serii "Ocalić od zapomnienia". - Dorobku Malczyka, twórczego chłopaka z wielodzietnej rodziny chłopskiej z Barwałdu Średniego niestety, nie znają jego krajanie - z żalem mówi Łubczyk. - W Polsce talent absolwenta krakowskich uczelni - Szkoły Sztuk Zdobniczych i Akademii Sztuk Pięknych im. Jana Matejki (1938), ucznia wybitnych profesorów - Jarosława Jarockiego i Fryderyka Pautscha można podziwiać, oglądając polichromię kościoła pw. św. Józefa w Kalwarii Zebrzydowskiej. W ojczyźnie to jedyna w pełni zachowana praca młodego Karola. Polichromia małego kościoła w niedalekiej Łękawicy, niestety, nie zachowała się.
Na Węgrzech Malczykowie malowali 5 kościołów, w tym Polski Kościół w Budapeszcie. Tak wspomina Malczyka jedna z bohaterek filmu, która na koniec swojej wypowiedzi śpiewa po węgiersku hymn „Boże coś Polskę”. - Polski artysta malarz zobaczył mnie na ulicy. Przyszedł do mojej mamy i łamanym węgierskim powiedział, że będzie malowany kościół, że do fresków potrzebuje modeli i że mnie też wybrał do tej roli. Mama się zgodziła. Najpierw zrobiono nam zdjęcia, żebyśmy nie musieli wchodzić na wysokie rusztowania, jednak okazało się, że artysta woli malować, patrząc na mnie. Wspinałam się więc po drabinie, siedziałam cierpliwie i byłam szczęśliwa, że będę namalowana w kościele. I jestem. Dwa Anioły mają moją twarz.
W malowanych przez Malczyków kościołach widzimy wiele akcentów polskich: polskie godło, wizerunek Matki Boskiej Częstochowskiej. Największe wrażenie robi jednak nasze godło namalowane na suficie Kościoła Polskiego, na który składają się dziesiątki postaci aniołów. Po wojnie Karol Malczyk kontynuował swoją działalność twórczą w Kanadzie i USA. Tworzył monumentalne malowidła i polichromie kilku kościołów. Włączył się też w życie kulturalne amerykańskiej Polonii, projektując dekoracje i kostiumy do polonijnych spektakli teatralnych i baletowych. Malował również pejzaże i portrety. Mając 58 lat i wiele planów, niespodziewanie zmarł w 1965 r. i został pochowany na cmentarzu St. Olivet w Detroit.
Grzegorz Łubczyk to wielki przyjaciel Węgrów, odznaczony „Krzyżem Oficerskim z Gwiazdą Orderu Zasługi Republiki Węgierskiej”. Honorowy Obywatel węgierskiego miasta Vamosmikola. Podczas spotkania przybliżył nam nie tylko postać Henryka Sławika, Jozsefa Antalla i twórczość Malczyków, ale również przypomniał fakt, że władze Królestwa Węgier, po napaści hitlerowskich Niemiec na Polskę w1939 r., otworzyły swe granice przed około 120 tys. polskich uchodźców. - Warto pamiętać - mówił Grzegorz Łubczyk - że mimo nacisków Berlina, węgierska Rada Stanu z regentem Miklósem Horthym i premierem Pálem Telekim, nie wydała zgody na przemarsz wojsk niemieckich przez terytorium Węgier, by zaatakować nasz kraj od południa. Węgrzy nie ulękli się swojego potężnego sojusznika. Pomagali wojskowym przedostać się na zachód, do armii tworzonej tam przez Sikorskiego, a cywilom w zorganizowaniu godziwego życia.
Grzegorz Łubczyk jest autorem 8 książek, z czego większość o tematyce polsko-węgierskiej. W 2008 r. ukazała się książka „Henryk Sławik. Wielki zapomniany Bohater Trzech Narodów”, zaś w 2010 r. piękny album „Pamięć”, zawierający ok. 100 dokumentów, 500 fotografii i 100 karykatur, dotychczas w większości nigdy nie publikowanych. Obie pozycje będą w tym tygodniu dostępne w najstarszej milanowskiej księgarni. - Album jest wyrazem uznania i wdzięczności wojennemu pokoleniu Węgrów. Starszemu pokoleniu pragniemy przypomnieć, a młodemu odkryć ważną, a wielu przypadkach heroiczną kartę wojennego losu polskich uchodźców i ich węgierskich opiekunów – mówił Łubczyk.
Można tylko żałować, że w spotkaniu wzięło udział mało osób. Szkoda, że z zaproszenia MU3W nie skorzystali nauczyciele historii i uczniowie licznych milanowskich szkół. Trudno dziwić się rozżaleniu Pani Dominiki Inkielman, która przekazała zaproszenie wszystkim milanowskim radnym, a przybyli tylko Małgorzata Trąbińska i Włodzimierz Starościak oraz burmistrz Jerzy Wysocki. Jak przy takiej postawie można później obiektywnie oceniać i docenić działalność organizacji pozarządowych.
Ewa Kubacka
To może Cię zainteresować: