Założona w 1991 r. w Milanówku, przez Grażynę i Roberta Śniadewiczów, Galeria Ars Longa kolejny raz zaprosiła miłośników sztuki. Tym razem, w sobotę 12 grudnia, okazją do spotkania było rozstanie z pracami prof. Jacka Dyrzyńskiego, wystawianymi w galerii od kilku miesięcy. Wystawa była zorganizowana w ramach Europejskich Dni Dziedzictwa 2009.
Profesor Jacek Dyrzyński jest abstrakcjonistą. Studiował w warszawskiej Akademii Sztuk Pięknych na Wydziale Malarstwa. Dyplom z wyróżnieniem otrzymał w 1972 r. i od tego momentu związał się z tym wydziałem. W latach 1990-1996 był dziekanem Wydziału Malarstwa, zaś w latach 1999-2005 prorektorem uczelni.
Uprawia malarstwo, rysunek, malarstwo na jedwabiu i jak sam o sobie mówi, w informatorze wydanym z okazji wystawy, w malarstwie nie interesują go wartości publicystyczne. - Poszukuję układów bez relacji semantycznych, których odbiór zachodziłby jedynie w kategoriach plastyki. Niepotrzebne mi są literackie skojarzenia. Podmiot moich dociekań stanowią zależności między kolorem, fakturą, przestrzenią niezmiennym idealnym kwadratem.
Pani Grażyna Śniadewicz powitała licznie zgromadzonych gości, wśród których byli m.in. prof. Jacek Dyrzyński, wielu profesorów artystycznych uczelni, przedstawiciele ambasad, burmistrz Milanówka Jerzy Wysocki i liczne grono mieszkańców Milanówka. Mówiła krótko o swojej pracy społecznej i można było wyczuć w tych słowach, wydaje się skierowanych do burmistrza Jerzego Wysockiego, nutkę żalu. Przedstawiła wykonawców artystycznej części wieczoru i zaprosiła na poczęstunek, który przygotowały, jak powiedziała z uśmiechem „członkinie jej elitarnego klubu brydżowego”.
Na ucztę duchową złożyły się utwory polskich kompozytorów, ale także recytatywa i aria Violetty z I aktu opery Traviata oraz czardasz z operetki „Księżniczka czardasza” w wykonaniu milanowianki Justyny Reczeniedi – sopran, przy akompaniamencie Miłosza Łabińskiego – fortepian. Koncert dowcipnie prowadził mąż śpiewaczki, Gabor Fekete de Reczenied, zadziwiając zebranych poprawną polszczyzną. Czardasza mieliśmy okazję wysłuchać w dwóch wersjach językowych, pierwszy raz po węgiersku, zaś na bis po polsku.
Atrakcją wieczoru była również możliwość zobaczenia bardzo interesującej pracy dyplomowej Juliusza Śnidewicza, syna Grażyny Śniadewicz, absolwenta warszawskiej ASP.
To może Cię zainteresować: