Zapach wilgoci w ładnym i estetycznie urządzonym domu, świeże wykopy na pięknym, zadbanym trawniku. To moje pierwsze wrażenie z odwiedzin w jednym z domów przy ulicy Jasnej w Milanówku. Zaprosili mnie tu telefonicznie bezradni mieszkańcy, bezskutecznie czekający na pomoc. Patrząc na wykopy wokół fundamentów i na cztery duże kręgi, pytam, jakie inwestycje realizują?

- Drugi rok mamy wodę w piwnicy, a w domu wilgoć – mówi Pani domu. Ja mam już dokuczliwą alergię na grzyby. Próbujemy jakoś się ratować, bo trudno liczyć na pomoc miasta. Kupiliśmy pompę i bez przerwy pompujemy wodę z piwnicy, choć mamy świadomość, że bez jakiegoś zbiornika nie ma to większego sensu, bo ta woda za chwilę wróci. Kolejną inwestycją jest więc dodatkowe izolowanie fundamentów i zakup czterech dużych kręgów do zbudowania zbiornika, do którego mamy zamiar odprowadzać wodę. Niestety, nie możemy przygotować odpowiedniego wykopu do zamontowania kręgów, bo woda jest na poziomie około 60 cm. Oczywiście moglibyśmy spuścić wodę do rowu G 1 znajdującego się na tyłach naszej działki, za ogrodzeniem, ale ten rów jest pełen wody. Ostatni raz był podobno czyszczony przed II wojną światową. Tak powiedzieli nam sąsiedzi mieszkający tu od dziecka.

Gospodarze prowadzą mnie na koniec działki. Za ogrodzeniem widzę rów pełen stojącej wody i pełen ściętych gałęzi. Gałęzie leżą od ubiegłego roku, mówią. Zostały ścięte przez energetyków, z drzew znajdujących się na sąsiedniej działce. Woda w rowie nie płynie, bo nie ma dokąd. Kiedyś płynęła do Rowu Grudowskiego, a teraz przepływ został uniemożliwiony przez zasypanie rowu na sąsiednich działkach.

Gospodarze pokazują mi pismo, które otrzymali z Urzędu. Burmistrz zwraca się do nich z propozycją przekazania terenu z rowem miastu po to, by miasto mogło bez przeszkód rozpocząć prace związane z jego udrożnieniem. W piśmie nie podano, w jaki sposób ma być realizowane to udrożnienie, nie podano również harmonogramu prac.

Mieszkańcy nie mają pewności, czy teren, przez który przepływa rów, a który znajduje się za ich ogrodzeniem  - jest ich własnością, a poza tym obawiają się, że na ich pięknie zagospodarowaną działkę wjedzie ciężki sprzęt, który zniszczy efekty ich kilkuletniej pracy. Czekają, podobnie jak wielu ich sąsiadów, na spotkanie z Burmistrzem i Radnymi, na którym uzyskają odpowiedzi na nurtujące ich pytania.

Z działania, a właściwie braku skutecznego działania Urzędu, są niezadowoleni nie tylko mieszkańcy Milanówka. Byłam w piątek na targu w Milanówku i robiłam zakupy. Pani sprzedająca warzywa narzeka na Burmistrza Grzegorza Benedykcińskiego, który zaakceptował, by woda z drogi Grodzisk – Błonie w Tłustem była odprowadzana nie do rowu melioracyjnego, a na działki mieszkańców. Nie sposób bez kaloszy wydostać się z domu – narzeka -  bo woda dochodzi do schodów. Interweniowali u Burmistrza, który zaproponował im wykupienie działki. A przecież ludziom nie o to chodzi Panie Burmistrzu! Chcą, by ich poważnie traktować i realizować inwestycje w sposób nie naruszający prywatnej własności. A przecież taka możliwość istnieje.

Polub nas na Facebook
Zobacz galerię: Podtopieni mieszkańcy Milanówka czekają na spotkanie z Burmistrzem i Radnymi


To może Cię zainteresować: