Czy park z placem zabaw dla dzieci powinien być bezpieczny? Na pewno tak, ale czy elementem podnoszącym bezpieczeństwo jest zardzewiały drut kolczasty, wiszący w zasięgu rąk pociech?
W poniedziałek, 11 kwietnia wieczorem, przebywając na terenie parku Zielony Dołek zauważyłam, że z ogrodzenia od strony OPS, na całej jego długości zwisa na różnej wysokości, a w jednym miejscu nawet leży na ziemi – zardzewiały drut kolczasty, którym było zwieńczone stare ogrodzenie z siatki. Mając świadomość, jakie zagrożenie dla bawiących się w parku dzieci stanowi ten drut, następnego dnia (wtorek) skontaktowałam się z wiceburmistrzem Łukaszem Stępniem, którego poinformowałam o niebezpiecznym znalezisku w parku.
Wiceburmistrz zareagował natychmiast. W środę, przed południem, zagrożenia już nie było. Drut został zdjęty z całej długości ogrodzenia. Szybka, skuteczna reakcja zasługuje na uznanie. Niepokój jednak pozostał. Fakt, że nikt wcześniej nie zauważył realnego zagrożenia, oznacza, że park nie ma gospodarza. Świadczy o tym nie tylko niezauważony drut. A co będzie, jeżeli pojawi się kolejne zagrożenie?
Czy park mam odwiedzać cyklicznie i sprawdzać, czy wszystko jest w porządku, podobnie jak robię to od wielu lat na terenie willowego Turczynka? Ostatnia, grudniowa interwencja u dyrektor ZGKM Ewy Tatarek okazała się, podobnie jak poprzednie - równie skuteczna. Rynna, rozłączona na tarasie pierwszej willi i powodująca, że woda z rynny spływała bezpośrednio na taras, została szybko i profesjonalnie połączona. Obawiam się jednak, że moje cykliczne odwiedziny nie uratują rozsypujących się willi. Serce boli.
Poniższe zdjęcie to nie fotomontaż. Na "złotej tabliczce" ze Szklaku Willi - Milanówek chwali się, że jest właścicielem obiektu. Tabliczka poniżej, z czerwonym paskiem, obok wybitego okna, to Instrukcja postępowania na wypadek pożaru, prawdopodobnie z okresu, gdy w willach funkcjonował szpital.
To może Cię zainteresować: