Dziś, przed południem, odeszła od nas Dominika Inkielman. Ta wiadomość, choć poprzedzona informacjami o ciężkim stanie, w jakim znajdowała się Nika po operacji, wywołała niedowierzanie, szok, ból i pustkę. Wydawało się, że w jej drobnym ciele znajdują się niewyczerpane, niezniszczalne, pokłady energii.
Ostatnie lata jej życia zdominowała działalność związana z Milanowskim Uniwersytetem 3 Wieku, którego była prezesem przez 11 lat. Każda chwila, każda rozmowa, każde spotkanie dotyczyło Uniwersytetu. Miała dar pozyskiwania ludzi do współpracy z Uniwersytetem. Tak też było na dzień przed operacją, kiedy to siedząc w szpitalnej restauracji zauważyła jednego z profesorów medycyny i namówiła go by wygłosił wykład na inauguracji kolejnego roku akademickiego.
Zarażała wszystkich swoją energią i zaangażowaniem. Gdy rozpoczynaliśmy pracę nad książką podsumowującą jubileusz dziesięciolecia Uniwersytetu, byłam oszołomiona ilością materiałów dokumentujących tę aktywność. Organizacje z dwukrotnie dłuższym stażem nie mogą pochwalić się nawet częścią takiego dorobku. Nasza redakcyjna praca polegała głównie na rezygnowaniu z opisu kolejnych imprez i wydarzeń, wprowadzaniu skrótów, z obawy by rozmiary publikacji nie spowodowały przekroczenia funduszy na jej wydanie, wśród których znajdowały się także jej prywatne środki.
Dominika potrafiła swoim przykładem każdego skłonić do wysiłku, a motorem jej działania nie były splendory i komplementy, jakich niejednokrotnie wysłuchiwała, ale przekonanie, że każde wyciągnięcie samotnego człowieka z domu, każdy wspólny wyjazd, każda aktywność w gronie innych jest potrzebna nie tylko tej osobie, ale naszej lokalnej społeczności, miastu, Krajowi. Dlatego też tak bardzo zaangażowała się w powołanie w Milanówku Rady Seniorów i tak ogromne nadzieje wiązała z działaniem Rady.
Wielu za nią nie nadążało, ja też należałam do tego grona, choć jestem kilka lat młodsza. Podczas ostatniego wspólnego wyjazdu do Okuninki zdarzało mi się rezygnować z wycieczek na rzecz kilku godzin spędzonych na plaży. Sądziłam, że jeszcze mamy czas. Dominika uważała, że czas umyka bezpowrotnie i jeśli odpuścimy to drugiej okazji nie będzie. Dziś czuję to bardziej niż kiedykolwiek. Nie wiem czy przeczuwała, że jej siły fizyczne są już na wyczerpaniu, wydawało się jednak, że jej siła psychiczna pokona wszelkie przeszkody.
Dlatego, gdy jej stan uległ pogorszeniu wszyscy liczyliśmy na cud, który tym razem nie nastąpił. Każdy z nas spotyka na swojej drodze ludzi, którzy pozostawiają w nas niezatarty ślad. Dominika tak właśnie wpłynęła na mnie, wywarła wpływ, jakiego sama nie do końca byłam świadoma. Równie mocny ślad pozostawiła w swoich uczniach, przyjaciołach, czy tych, z którymi zetknęła się tylko raz czy dwa. Zwykle pocieszamy się, że nie ma osób niezastąpionych i mam nadzieję, że także Dominika znajdzie swoich następców, tyle tylko, że pracy którą wykonywała Ona – nie podoła jedna osoba...