Są bardzo młodzi. Swoją sportową pasję traktują jako inwestycję we własny rozwój fizyczny i okazję do sprawdzenia swoich możliwości poprzez udział w licznych zawodach. Mimo młodego wieku, osiągają doskonałe wyniki w swojej grupie wiekowej, także w kraju. O drodze do sportowych sukcesów opowiadają Mateusz i Bartosz Kuźma - młodzi pływacy z Milanówka.
Wstają badzo rano, bo przed zajęciami w szkole codziennie trenują pływanie. Mieszkają w Milanówku, więc na poranny trening rodzice odwożą ich do szkoły do Ożarowa Maz., przy której znajduje się basen. Mateusz Kuźma ma lat 15 lat, a jego brat Bartek – 11. Obydwaj pływają i obaj odnieśli już spore sukcesy w zawodach ogólnopolskich. Świadczą o tym liczne puchary, dyplomy i medale, które wiszą w ich pokojach. Czy zwiążą się z tym sportem zawodowo?
O: Mateusz, skąd pomysł na to, by pływać?
Mateusz Kuźma: Zacząłem pływać w drugiej klasie na zajęciach z w-fu. Jeździliśmy do Grodziska na basen dwa razy w tygodniu. Któregoś dnia były zawody podsumowujące to, czego się nauczyliśmy. Wtedy po raz pierwszy wygrałem. Zajęcia prowadził pan Arek Ciborowski, nauczyciel informatyki w milanowskiej „Jedynce”, i to on powiedział mojej mamie: „Niech pani szuka trenera pływania dla Mateusza, bo on ma to coś”. Potem był nabór do sekcji pływackiej w Ożarowie. Mój tato dowiedział się, że trener, który odszedł z Polonii,chce tam założyć nowy klub poza Warszawą i pracować z młodzieżą od podstaw. To było w lutym w 2004 r., gdy byłem w trzeciej klasie. Zmieniłem wtedy szkołę, by pływać – opowiada Mateusz.
O: Kiedy pojawiły się sukcesy na tyle znaczące, byś chciał zająć się pływaniem poważnie, a może zawodowo?
M.K.: Pierwszy sukces odniosłem na Mistrzowstwach Polski koresponencyjnie (przyp. red. w kilkunastu ośrodkach w całej Polsce odbywają się równolegle mistrzowstwa 10-11 latków, w których startuje około 3 tys. uczestników) w Piasecznie, w maju 2004. Trener powiedział, że dobrze będzie jak załapię się do pierwszej „setki”. Załapałem się. W dwu konkurencjach. Na 100 m żabką byłem 78., a na 50 m żabką – 85. Po czterech miesiącach regularnych treningów. Trenowaliśmy wtedy trzy razy w tygodniu. Obecnie treningi są częstsze. Teraz trzecie klasy trenują codziennie, a czwarte dwa razy dziennie – rano i po południu.
O: Kiedy pojawiły się te największe sukcesy?
M.K.: To były drugie i trzecie Mistrzostwa Polski. W Dębicy w 2006 r. , gdy niałem 12 lat, nikt nie liczył, łącznie ze mną, że dostanę się do jakiegoś finału. A jednak wskoczyłem na 16 pozycję w finale B (przyp. red. do finału B wchodzą zawodnicy od 8 do 16 miejsca, do finału A – od 1 do 8). W zawodach tych brało udział około 200 uczestników. Bardzo się wtedy cieszyłem. Niestety, będąc w finale B, nie można startować z zawodnikami finału A, nawet jeśli uzyskałoby się lepszy wynik czasowy.
Drugi sukces to Zimowe Mistrzostwa Polski na 25 m basenie w Ostrowcu Św. Wtedy na dystanie 100 m żabką zająłem 9 miejsce. Aż i niestety tylko, bo 0,03 sekundy zabrakło mi, by zmieścić się w finale A. Podział na finały A i B wydaje mi się sprawiedlliwy, bo zmusza za każdym razem do dania z siebie wszystkiego. Trzeba dwukrotnie popłynąć i potwierdzic swój czas. Za drugim razem miałem lepszy czas od 8. zawodnika z finału A, ale ostatecznie po zsumowaniu ciut gorszy.
O: Czy nauczyciele są wyrozumiali dla tych uczniów, którzy intensywnie trenują i rozsławiają szkołę, uczestnicząc w zawodach?
M.K.: Niektórzy tak, ale wielu raczej nie przyjmuje do wiadomości, że były zawody, że wróciliśmy bardzo późno, że nie było już siły przygotować się dobrze do lekcji na dzień następny. Nie dają nam taryfy ulgowej. Uważają, że sport to nasz wybór. Zdarzają się jednak i tacy, którzy doceniają to, że mamy pasje, którym się poświęcamy. Ale są i tacy, którzy mają o to żal.
O: A jakie masz oceny?
M.K.: Dotąd miałem zawsze świadectwo z paskiem. W tym roku nie udało mi się to, miałem średnią 4,68, ale za to zostałem wicemistrzem Warszawy na 100m „motylkiem” (śmiech).
O: Czy ten zapał do pływania jest w Tobie nadal taki sam, jak na początku? Czy w licum też będziesz rozwijał karierę pływaka tak intensywnie?
M.K.: Raczej nie, choć to zależy od dyrekcji licum, do którego trafię. Myślę o Społecznym LO przy ul. Fiderkiewicza, ale jeśli powstanie liceum w Ożarowie Maz. i klasa sportowa, to zostanę tam.
O: Nie interesuje Cię szkoła mistrzostwa sportowego?
M.K.: Niekoniecznie, bo takie liceum przygotowuje praktycznie na jeden wydział studiów – AWF, a ja chciałbym studiować coś innego. Poza tym nie chcę, by szkoła średnia ograniczała mój wybór.
O: Wobec tego, czy wiążesz z pływaniem swoją przyszłość?
M.K.: Myślę, że zawsze można „bawić się” w pływanie, bo to dobry i pożyteczny wypełniacz czasu. Czas poświęcony pływaniu nie wpływa na moje sukcesy w nauce. Oczywiście na początku liczyło się tylko pływanie i myślałem o coraz lepszych wynikach i nowych osiągnięciach. Marzyłem o olimpiadzie w Londynie. Ale na początku jest tak zawsze, a potem, gdy pływania było coraz więcej, moje myślenie też się zmieniało.
O: Czy jest inny sport, który zdecydowałbyś się uprawiać zawodowo?
M.K.: Marzyłem też o koszykówce. Ale właściwie dopiero teraz mógłbym zacząć treningi, bo osiągnąłem odpowiedni wzrost, a pływanie jest ogólnorozwojowe.
Młodszy brat Mateusza – Bartek zaczął pływać, bo bardzo imponowały mu sukcesy brata. Okazało się, że pływanie stało się i jego pasją, do której Bartek podchodzi z większą nawet żywiołowością, niż Mateusz.
O: A jak to było z Tobą Bartek?
B.K..: Zacząłem pływać w pierwszej klasie na basenie w Ożarowie, choć do szkoły chodziłem do Milanówka. Gdyby Mateusz nie zaczął pływać, to ja też nie zająłbym się tym sportem, bo nikt nas nie zabierał na dodatkowe pływanie – stwierdza Bartek. – Ja jednak zacząłem pływać od razu tokiem częstych treningów.
O: A kiedy Ty poczułeś, jak smakuje pierwsze zwycięstwo?
B.K.: To było na Mistrzowstwach Polski korespondencyjnie w 2008 r. Wśród 10- i 11-latków zająłwm 18. i 22. miejsce. Potem wziąłem udział w międzynarodowych zawodach pływackich w Berlinie. Nieoczekiwanie zająłem tam 1. miejsce. W tym roku udało mi się poprawić wyniki z Mistrzostw Polski korespondencyjnie. Zająłem 11. i 16. miejsce. Zaś ostatnio na mazowieckich igrzyskach młodzieży w Radomiu zająłem 1. i 2. miejsce. Z tych sukcesów cieszę się najbardziej.
O: A jak koledzy i nauczyciele odnoszą się do Twoich sportowych osiągnięć?
B.K.: Cieszą się razem ze mną. Zanim zmieniłem szkołę i przeniosłem się do szkoły w Ożarowie, nauczyciele w Milanówku bardzo mnie dopingowali. Traktowali łagodniej po zawodach i cieszyli się ze mną. Pływanie jednak nie przeszkadza mi w nauce. Ja na razie jestem na takim etapie, że chciałbym osiągać nowe sukcesy i ternować dalej intnsywnie pływanie. Sprawia mi to wiele frajdy.
O: Bez względu na decyzję, jaką podejmiecie w kwestii zawodowego pływania, życzę Wam wielu sukcesów.
Dodajmy, że młodzież milanowskich szkół też ma spore sukcesy w zawodach pływackich. Trenują po sąsiedzku, w Grodzisku. A przecież Milanówek ma obiekt, który po remoncie mógłby spełniać standardy pływalni całorocznej. Bliskość grodziskiego basenu krytego przestaje być wystarczającym rozwiązaniem, bo ze względu na zainteresownie okolicznych szkół, terminarze pekają tam w szwach. Może więc warto, by władze Milanówka przemyślały tę kwesię i pieniądze na ten cel pozyskały np. ze środków unijnych. Odkryty basen w Milanówku jest obecnie bardzo rzadko używanym reliktem przeszłości i niestety miejscem, gdzie nikt nie kontroluje młodzieży, która wcale nie przychodzi tam pływać.
Rozmawiała Elżbieta Tryburcy-Kubacka
To może Cię zainteresować: