Mentalność Kalego

W sprawozdaniu ze spotkań Burmistrza Milanówka z mieszkańcami, pisaliśmy o prośbie Komendanta Straży Miejskiej, by informować straż o wszystkich przypadkach zaśmiecania miasta poprzez pozostawianie śmieci w nieprzeznaczonych do tego miejscach lub też o wylewaniu zawartości szamb na działki. Więc poinformowałam...

Moje zdziwienie było wielkie, gdy pewnego czerwcowego wieczoru zadzwonił do mnie mężczyzna, który nie chciał się przedstawić, ale poinformował mnie, że z szamba w jednym z ogrodów przy ul. Podleśnej w Milanówku, należącym do strażnika miejskiego (tu padło nazwisko), od dłuższego czasu ścieki wylewają się na trawnik.

Nie wierzyłam własnym uszom i pojechałam sprawdzić. Informacja potwierdziła się. Bujna trawa rosnąca na strudze potwierdzała „dłuższy czas”.

Postanowiłam spełnić prośbę Komendanta i pojechałam złożyć stosowny meldunek, nie informując, że wiem, kto jest właścicielem działki.

Strażnicy odegrali przede mną piękną scenkę. Kiedy siedzącemu na dole strażnikowi podałam adres, ten zadzwonił do kolegi, prosząc, by zszedł, a następnie odchodząc od okienka, poinformował go o sytuacji. Do okienka podszedł oczywiście właściciel „nieszczelnego” szamba, przyjął ode mnie meldunek i zapewnił, że sprawą się zajmą.

Ja byłam jednak nieustępliwa i upierałam się, by na miejsce udał się ze mną patrol w celu potwierdzenia tego faktu. Obiecano mi, że patrol przyjedzie w ciągu 20 minut. Czekałam cierpliwie na ul. Podleśnej. Zaczęło się robić późno, a patrolu nie było. Zadzwoniłam więc do Wiceburmistrza z prośbą, by przyspieszył przyjazd patrolu. Interwencja pomogła.

Przyjechali w ciągu następnych 10 minut. Początkowo próbowali zbagatelizować sprawę, twierdząc, że to nie szambo, ale później zgodzili się ze mną.

Sprawa nie wymaga komentarza.

 

Polub nas na Facebook