Wielokrotnie, pisząc relacje z milanowskich sesji Rady Miasta, zwracałam uwagę na słowne przepychanki pomiędzy radnymi, na coraz to nowe narzędzia walki, na to, że ta walka tak bardzo niektóre radne absorbuje, że nie znajdują czasu na ważne sprawy miasta i mieszkańców. Potwierdzały to telefony i e-maile mieszkańców, które otrzymywaliśmy na adres redakcji. Ostatnio do walki włączono TELEWIZJĘ.
W tym artykule nie dam odpowiedzi na pytanie zadane w tytule. Czytelnicy i ci, którzy widzieli program - sami sobie na nie odpowiedzą.
We wtorek, 8 kwietnia o godz. 17.00, przed budynkiem Urzędu Miasta przy ul. Kościuszki, można było zauważyć sporą grupę osób. Organizatorem „spotkania” była TVP Info. Redaktor prowadzący „spotkanie” podzielił zebranych na tych, którzy są przeciw burmistrzowi i tych, którzy działania burmistrza popierają. Na czele pierwszej grupy zauważyłam 4 radne z Komisji Rewizyjnej, mężczyznę, który jak się okazało nie jest mieszkańcem Milanówka oraz kilkanaście osób wspierających z banerami zawierającymi ceny opłat za odbiór śmieci w Brwinowie, Grodzisku Maz., Podkowie Leśnej i Żyrardowie oraz postulaty obniżki cen odbioru śmieci i większej jawności, kierowane do burmistrza. „Spotkanie”, emitowane na żywo, poprzedził krótki wstęp redaktora TVP wprowadzający widzów programu w tematykę konfliktu. Puszczono film z incydentu, który miał miejsce w Referacie Ochrony Środowiska i Gospodarki Zielenią, gdzie radne z kamerą zgłosiły się w celu otrzymania informacji o skali zagrożenia dla środowiska, wynikającej ze składowania na terenie likwidowanego zakładu Mifam, różnego rodzaju substancji chemicznych.
Po tym wprowadzeniu przeciwnicy burmistrza przedstawili swoje zarzuty: wysokość poborów burmistrza, opłaty za śmieci znacznie wyższe niż w innych gminach, brak komputerowego rejestru umów. Burmistrz i wspierające go osoby mówili to, co już wielokrotnie było mówione na posiedzeniach komisji Rady i sesjach:
- pierwszy przetarg, w którym wybrano firmę pozwalającą na ustalenie opłat na stosunkowo niskim poziomie, został oprotestowany przez jednego z oferentów i unieważniony,
- przetarg należało ponowić,
- oferty złożone w drugim przetargu były znacznie mniej korzystne dla miasta najprawdopodobniej dlatego, że firmy przy ustaleniu stawek bazowały na kilkumiesięcznym doświadczeniu,
- wybrano firmę Eco Hetman, która zaproponowała najbardziej korzystną ofertę, jednak prawie dwukrotnie wyższą od oferty firmy wybranej w pierwszym przetargu,
- opłaty pobierane aktualnie od mieszkańców wynikają z ponoszonych kosztów odbioru śmieci z terenu miasta.
W sprawie przetargu wypowiadała się również przedstawicielka firmy Eco Hetman biorąca udział w „spotkaniu”, wyjaśniając, że firma Eco Hetman i firma Hetman odbierająca śmieci między innymi z Grodziska Maz., to zupełnie różne jednostki organizacyjne, a ponadto ich właścicielami są różne osoby.
Burmistrz w swojej kolejnej wypowiedzi poinformował, że jest umówiony z właścicielem firmy i być może w tej rozmowie pojawi się szansa negocjowania wysokości opłaty z firmą Eco Hetman. Wypowiedź tę opozycja przyjęła śmiechem.
Przedstawiciele jednej i drugiej strony zarzucali sobie kłamstwa, pojawiły się wypowiedzi, że przedstawiciele opozycji prowadzą walkę wyborczą, wykorzystując w niej niezadowolenie mieszkańców z opłat za odbiór śmieci.
Wielu mieszkańców, z którymi rozmawiałam przed i po spotkaniu, ale również znacznie wcześniej, pytało mnie, co się z nami, mieszkańcami tego do tej pory spokojnego miasta, dzieje? Skąd tyle nienawiści, tyle agresji? Zwykle pytający odpowiadali sobie sami. Jedni twierdzili, że w znacznie trudniejszych czasach potrafiliśmy się dogadać, bo ważne były dla nas sprawy miasta i ogółu jego mieszkańców, a nie partykularne interesy jednostek. Inni, na tak postawione pytanie odpowiadali – przykład idzie z góry.
Mnie zaskakują i niepokoją metody tej walki. Nie jestem w stanie zaakceptować faktu, że radne, które poniewczasie zainteresowały się chemikaliami na terenie Mifamu, wykorzystują tę sytuację do prezentowania się mieszkańcom jako te, które troszczą się o ich bezpieczeństwo. Dlatego też uważam za swój obowiązek poinformować czytelników, że po sesji Rady Miasta, która odbyła się 13 lutego, powiedziałam jednej z radnych z Komisji Rewizyjnej, że dziwi mnie fakt, iż do tej pory nie zajęła się środkami chemicznymi składowanymi na trenie Mifamu, mimo iż codziennie przejeżdża ulicą, przy której beczki i plastikowe pojemniki są składowane. Odpowiedziała mi, że nie może zajmować się wszystkim. Wyjaśnię jeszcze, że na prośbę mieszkańca, który przysłał nam e-maila w tej sprawie, zajęliśmy się tematem i doprowadziliśmy do wizji lokalnej, która odbyła się 22 stycznia, a o której pisaliśmy w artykule „Dlaczego likwidator MIFAM-u boi się mediów” zamieszczonym na portalu obiektywna.pl w dniu 23 stycznia. Radne po informacje do Referatu Ochrony Środowiska i Gospodarki Zielenią przyszły z kamerą w dniu 13 marca!!!
Jeszcze jedna sprawa. O komputerowym rejestrze umów i jego udostępnieniu w BIP-ie UM rozmawiałam z sekretarz Anną Zajączkowską w październiku ubiegłego roku. Początkowo różniłyśmy się w poglądach, ale później otrzymałam informację, że taki rejestr jest przygotowywany. Wczoraj redakcja otrzymała informację prasową, którą zamieściliśmy na portalu, a z której wynika, że rejestr umów w dniu 5 maja zostanie zamieszczony w BIP-ie.
To może Cię zainteresować:
Nie będę wyjaśniać, skąd nazwa tego syndromu. Czuję się jednak w obowiązku wskazać jego objawy. Otóż napotykając w życiu na różne niedogodności, przeszkody w realizacji planów, mamy do wyboru: walczyć o usunięcie przeszkód albo dostosować się – zaakceptować słoną zupę, pinezkę, na której usiedliśmy i zrezygnować z jakichś planów, tłumacząc się obiektywnymi trudnościami lub „wyższą koniecznością”. Ta druga droga – to właśnie syndrom gotującej się żaby. Instynkt samozachowawczy budzi się w nas dopiero, gdy pinezka ma już 10 cm ostrze, zupa jest trująca, a realnych planów nie mamy już żadnych.
Syndrom gotującej się żaby, czyli: „nie spieszmy się”
To smutny widok, zwały gruzu, sterczące kikuty ścian. Tak obecnie wygląda teren byłego zakładu MIFAM, zakładu o ponad 50-letniej tradycji, przed wieloma laty jednego z większych pracodawców, od kilku lat w agonii, której nie przerwali zmieniający się właściciele – obecnie w fazie likwidacji. Mieszkańców Milanówka, szczególnie mieszkających w pobliżu, zaniepokoiły świetlówki, beczki i pojemniki z substancjami chemicznymi znajdującymi się na terenie, pod gołym niebem.
Teren MIFAM-u nieskażony