MIFAM – w PRL sztandarowy zakład produkujący narzędzia chirurgiczno-dentystyczne, później wiodący krajowy producent jednorazowych igieł iniekcyjnych oraz jeden z nielicznych w Europie producentów lancetów i kaniul, zatrudniający wielu mieszkańców Milanówka. Od kilku lat w powolnej agonii. Obecnie w likwidacji, przed pierwszą licytacją, która ma odbyć się 13 lutego.

Pod koniec roku, od jednego z mieszkańców Milanówka redakcja otrzymała e-maila następującej treści:
„Proszę o nagłośnienie sprawy zalegających chemikali w 1000 litrowych pojemnikach, innych beczek oraz setek świetlówek rtęciowych leżących pod gołym niebem w upał, mróz, słońce i deszcz. Trucizna ta znajduje się na terenie Mifamu przy ul. Dembowskiej. Pani Anna K. znana wszystkim jako walcząca o przyrodę mieszka po drugiej stronie ulicy i w tym kierunku nic nie robi ani też radna, która mieszka przy tej samej ulicy.”

W dniu 2 stycznia br. przesłałam komendantowi Straży Miejskiej w Milanówku powyższy fragment listu z prośbą o zorganizowanie wizji lokalnej na terenie Mifamu, z udziałem kierownika Referatu Ochrony Środowiska Urzędu Miasta i przedstawiciela naszej redakcji. Podjechałam również na ul. Dembowskiej po to, by zrobić zdjęcia. Niestety, fakty podane przez mieszkańca potwierdziły się. Wiele pojemników z płynną substancją, świetlówki leżące na ziemi, beczki nie wiadomo z czym i sterty różnych śmieci.

Ustalono termin wizji lokalnej – 22 stycznia, godz. 11.30. Około 10.00 zadzwoniłam do Referatu Ochrony Środowiska. Po otrzymaniu informacji, że nic się nie zmieniło, o godz. 11.30 podjechałam pod Mifam. Na terenie portierni był już kierownik Referatu Ochrony Środowiska UM i pracownik tego referatu oraz przedstawiciel likwidatora, który zakomunikował mi, że nie może mnie wpuścić na teren zakładu. Pracowników Urzędu Miasta miał oprowadzać po terenie przedstawiciel firmy, która zajmuje się rozbiórką resztek budynków MIFAM-u. Pojawił się po 20 minutach. Straż Miejska podjechała jeszcze później. Kiedy zapytałam przedstawiciela likwidatora, gdzie jest spis składowanych substancji, odpowiedział, że był zrobiony, ale gdzie teraz jest, on nie wie. Zapytałam pracowników Urzędu Miasta, czy zrobią spis. Uzyskałam odpowiedz twierdzącą. Nie mogąc wejść na teren zakładu, ponownie pojechałam na ul. Dembowskiej, by zobaczyć, czy intersujące nas przedmioty jeszcze tam są. Świetlówek już nie było. Ilość pojemników z płynem wyraźnie się zmniejszyła.

Z rozmowy, którą przeprowadziłam z panem Tomaszem Łyszczem kierownikiem Referatu Ochrony Środowiska UM, następnego dnia po wizji lokalnej wynikało, że na terenie nie zauważono niczego niepokojącego, a UM będzie kontrolował przekazywanie w odpowienie miejsca składownych środków chemicznych i materiałow pochodzących z rozniórki. Mam nadzieję, że redakcja otrzyma pisemną informację o tym, co było w plastikowych pojemnikach i beczkach oraz potwierdzenie, że zarówno znajdujace się w nich substancje jak i materiały z rozbiórki znalazły się w odpowiednich miejscach i nie istnieje zagrożenie dla środowiska.

Liczymy również na wyjaśnienie, dlaczego Urząd Miasta, wiedząc, że zakład jest w likwidacji i że na jego terenie są składowane substancje o niewiadomym wpływie na środowisko, nie wykazał się odpowiednią czujnością i podjął działanie dopiero po naszej interwencji. Nie sposób przecież uwierzyć, że strażnicy miejscy, którzy patrolują miasto, niczego nie widzieli. Być może dowiemy się również, dlaczego likwidator nie chciał, byśmy wzięli udział w wizji lokalnej.

 

Polub nas na Facebook
Zobacz galerię: Dlaczego likwidator MIFAM-u boi się mediów?


To może Cię zainteresować: