Zaginięcie małżeństwa Drzewińskich z Milanówka jest jedną z najgłośniejszych kryminalnych spraw ostatnich lat. Do dziś nie wiadomo, co stało się z Elżbietą Drzewińską, zaginioną w październiku 2006 r., ani z jej mężem, który w niewyjaśnionych okolicznościach zaginął rok później. Podejrzenia w tej sprawie padały na Piotra B. – lokatora parteru willi, którą odziedziczyli Drzewińscy, choć nie było na nie dowodów. Aż do listopada 2011 r., gdy nastąpił przełom w śledztwie, w wyniku którego prokuratura postawiła Piotrowi B. konkretne zarzuty.
Sprawa nabrała rozgłosu, gdy została odebrana prokuraturze rejonowej w Grodzisku Maz. i przekazana prokuraturze w Łodzi. Prokuratura rejonowa nie potrafiła wyjaśnić sprawy zaginięcia małżonków, popełniając w toku śledztwa wiele błędów. Nie zabezpieczyła materiału dowodowego w postaci nagrania z miejskiego monitoringu, na którym mógł być zarejestrowany fakt uprowadzenia Elżbiety Drzewińskiej, co zeznało kilku świadków. Nie podjęła wyjaśnienia tropu prowadzącego do Piotra B., lokatora willi Chimera, który zamieszkał na parterze w 1980 r. jako lokator kwaterunkowy, gdy państwo Drzewińscy nie byli jeszcze właścicielami willi odziedziczon ejw 1987 r.
Znajomi państwa Drzewińskich twierdzą, że sąsiedztwo nowych właścicieli Chimery z lokatorem kwaterunkowym było bardzo przykre i uciążliwe. Piotr B. niemal od samego początku utrudniał im życie. Miał ich zastraszać, dopuszczać się rękoczynów zwłaszcza wobec pani Drzewińskiej. Szykany nasiliły się, gdy Drzewińscy poinformowali Piotra B. że noszą się z zamiarem sprzedaży posesji przy ul. Dębowej. Wobec tak trudnej sytuacji Drzewińscy zakładali sprawy w sądzie, ale te z braku dowodów lub świadków zostawały umarzane. Szukali pomocy także w Urzędzie Miasta, informowali o sowim kłopocie z trudnym lokatorem na sesjach RM, ale władze samorządowe nie były w tej sprawie władne, a eksmisja lokatora bardzo trudna. Zamieszkując parter, Piotr B. miał na własny koszt podnieść jego standard względem reszty mieszkania. Od lat zajmował się także handlem nieruchomościami.
O szczegółach relacji między państwem Drzewińskimi, a Piotrem B. pisaliśmy przed paru laty.
Po zaginięciu państwa Drzewińskich, ich studiujący wtedy synowie nie odpuścili, mimo bezradności policji i prokuratury. Bojąc się również o własne życie, zwrócili się z prośbą o interwencję w sprawie zaginięcia rodziców do ówczesnego prokuratora generalnego i ministra sprawiedliwości Andrzeja Czumy, który zlecił nowe dochodzenie i oddał sprawę prokuraturze w Łodzi. Ta również, z uwagi na brak dowodów, umorzyła ją, choć nie zaprzestała działań w celu jej wyjaśnienia.
Synowie w tym czasie, nagłaśniając sprawę, usilnie starają się o eksmisję kłopotliwego lokatora Piotra B. Ostatecznie udaje się im to, gdy w kwietniu 2011 r. sąd I instancji wydaje nakaz: lokator ma się wyprowadzić. Ta decyzja sądu przyniosła przełom w sprawie. Niedługo po tym wyroku do V wydziału przestępczości zorganizowanej i korupcji Prokuratury Apelacyjnej w Warszawie zgłasza się tajemniczy A.J., który poinformował, że Piotr B. dwukrotnie złożył mu propozycję zabójstwa – najpierw małżeństwa Drzewińskich w 2006 r., a następnie ich synów w 2011 r. Informator twierdził, że zlecenia nie przyjął, nie był jednak wiarygodnym świadkiem.
By sprawdzić te informacje, prokuratorzy stosują pułapkę, w której informator ma odegrać kluczową rolę. A.J. spotyka się z Piotrem B. i „decyduje się przyjąć zlecenie”, przedstawiając Piotrowi B. swoich wspólników – w rzeczywistości agentów CBŚ. - Początkowo zlecenie obejmowało pozbawienie życia obu braci, bez precyzowania sposobu. Następnie wariantowo miało objąć ich uprowadzenie i przekazanie Piotrowi B. w celu dokonania ich zabójstwa. Można więc mówić o wywoływaniu "stanu zaginięcia", który miał kamuflować zabójstwo, jako o modus operandi działania Piotra B. - mówi "Gazecie" prok. Zbigniew Jaskólski, rzecznik prokuratury apelacyjnej.
Piotr B. proponuje 10 tys. euro za zabicie każdego z synów. U agentów zamawia również broń automatyczną. To zadanie operacyjne trwa kilka miesięcy od momentu zgłoszenia się do prokuratury A.J. Ostatecznie 8 listopada 2011 r. antyterroryści wkraczają do Chimery, aresztując niepodejrzewającego niczego Piotra B. – podejrzanego od początku w sprawie zaginięcia małżeństwa Drzewińskich.
Roczne śledztwo zaowocowało niedawno aktem oskarżenia, w którym Piotrowi B. stawia się zarzut popełnienia pięciu przestępstw: podżegania do zabójstwa małżeństwa Drzewińskich najpierw A.J. – w 2005, 2006 r. kolejno Elżbiety i Wiesława, potem w 2011 r. ich synów oraz zarzut podżegania dwóch mężczyzn, (prokuratura nadała im status świadków incognito) do sprzedania mu ostrej broni.
To śledztwo nie wyjaśnia jednak tajemnicy zaginięcia małżeństwa Elżbiety i Wiesława Drzewińskich. Piotr B. utrzymuje, że z ich zniknięciem nie ma nic wspólnego, przyznał się jedynie do nielegalnego posiadania trzech sztuk amunicji, ale nie do głównych zarzutów. Ma własną wersję zdarzeń. - Stara się obciążyć inną osobę - mówi prok. Jaskólski. Jeśli jednak zarzuty potwierdzą się i udowodniony zostanie związek sprawy podżegania do zabójstwa synów Drzewińskich z zaginięciem ich rodziców, Piotrowi B. grozi nawet dożywocie.
Oprac. własne na podstawie informacji: gazeta.pl i gazetaprawna.pl i fot.
E. Tryburcy- Kubacka
To może Cię zainteresować: