Obiektywna Gazeta Internetowa: Czy kultura czeczeńska znajduje w Polsce dobry grunt do swojego istnienia i rozwoju?
Issa Adger-Adajew: We wzajemnych relacjach ze zwykłymi ludźmi, obywatelami polskimi grunt jest tysiąc razy lepszy niż na Zachodzie. Jednak już stosunek urzędników do Czeczenów, którzy mają statut uchodźców i traktowanie naszego stanu przez massmedia – sprawiają, że ten dobry grunt usuwa się spod nóg.
Pozytywne nastawienie i zrozumienie naszej sytuacji jest wśród ludzi, którzy rozumieją podobny los, historię narodów cierpiących w różnych czasach historii. Wśród takich ludzi zawsze znajdujemy solidarność.
Jednak nieustannie szeroka informacja mediów utrwala stereotyp, który nadali nam Rosjanie. Taki wizerunek nie pomaga nam. Ludzie chcą mieć święty spokój i uciekają od problemu, choć mogliby pomóc. Dlatego grunt sam w sobie jest dobry, ale media psują go, manipulując opinią publiczną?
O: Jak wygląda więc w Pana ocenie integracja na płaszczyźnie urzędowej?
I. A -A: Integracja istnieje, ale nie jest wystarczająca, bo występuje często tylko z jednej strony. Integracja pełna jest możliwa wtedy, kiedy jest zdrowa sytuacja. Byłaby możliwa gdybyśmy mogli być przyjęci normalnie. Ale kiedy pozycja samych uchodźców jest zerowa, nie ma możliwości na jakąkolwiek liberalność.
Integracją powinny zajmować się w największym stopniu instytucje rządowe i państwowe, które powinny pomagać iw intergracji ludzi. Ta sfera działania państwa „kuleje”, jest nieprzyjazne nastawienie i niemoc.
O: Są przecież jednak instytucje, które pomagają i wspierają Waszą kulturę…
I. A -A: Dlaczego mamy mówić, że jest trochę lepiej niż najgorzej, skoro mogłoby być po ludzku i normalnie i zgodnie z ustawami, pod którymi podpisało się państwo polskie. Chodzi o możliwość godnego zachowania tych ludzi, którzy się integrują. O ochronę swojej tożsamości i indywidualności, o przenikanie kultur i wzajemne zrozumie - to jest integracja. Ona jest możliwa i istnieje na gruncie działań pozarządowych organizacji, jak ta, która zorganizowała dzisiejsze spotkanie. Ja przestałem już o tym mówić. My nie narzekamy, wiem, jaka jest sytuacja, ale…
O: Jest Pan chyba siłą rzeczy takim rzecznikiem społeczności czeczeńskiej…?
I. A -A: Siłą rzeczy może, choć ja tego nie chcę, bo jest wielu młodych, mądrych i wykształconych ludzi wśród nas. Niestety, sytuacja jest taka, że wymaga od nich fizycznego zaangażowania, a oni nie zawsze wiedzą co robić - zostać tu, jechać dalej, czy wracać. Niewielu rodzinom udało się tu osiąść. Wielu pobyt tutaj traktuje jako przejściowy i to jest trochę smutne.
Umierać tu z głodu nie jest ciekawie. Jeśli ten tolerowany pobyt tu pozwala ci istnieć i oddychać, ale nic więcej, to ludziom, którzy nie znają języka, nie mają wykształcenia i zawodu, bardzo trudno tu żyć. Dla nich to jest wielkie wyzwanie, któremu najczęściej nie są w stanie podołać. Z drugiej strony informacje o takich wydarzeniach jak np. w Biesłanie nie pozwalają zapomnieć i wstrzymują tutaj tych, którzy myśleli o powrocie. A tu z kolei trudno znaleźć i mieszkanie i pracę, iść do szkoły.
Wcześniej cały czas myślałem, że te nasze trudności w adaptacji wynikają zwyczajnie z niedostatku państwa polskiego. Teraz zaczynam myśleć, że to jest celowe działanie i przemyślana polityka.
Nikt tu nikogo o nic nie prosi, nie wymaga, ale taka pomoc świadczyłaby o największej godności państwa. Ja tak myślę i mam do tego prawo…
O: Czy lokalne władze, grodziskie też odnoszą się do spraw i problemów uchodźców z niezrozumieniem?
I. A -A: Dobrze i życzliwie odnosi się do mnie Starostwo i niektóre instytucje. Miałem gdzie mieszkać. Niczego nie wymagałem, nie prosiłem, ale to był dobry stosunek. Tutaj akurat mogliśmy stanąć na nogi dzięki takim ludziom jak Wojtek i Maryla Hardt, którzy do dziś pomagają nam w integracji, w poznaniu historii i w poznaniu ludzi. Nie dali nam umierać z głodu i nie zostawili nas bez dachu nad głową. Piotr Mitzner z Podkowy Leśnej udostępnił nam swój dom. Uratował tak setki ludzi. On mieszkał tam, gdzie był kiedyś ośrodek kultury. To inteligentny, mądry człowiek, obywatel świata, który wykraczał poza ramy swojej państwowości. Z Wojtkiem i Marylą, ich przyjaciółmi żyliśmy podczas pobytu tutaj w jak najlepszych stosunkach. I niezależnie od tego, że teraz mieszkam w Warszawie, zawsze jesteśmy w kontakcie, zawsze oni są czujni, czy nam niczego nie brakuje.
O: Długo mieszka Pan w Polsce?
I. A -A: 6 lat
O: Dziękuję za rozmowę.
Z Issą Adger-Adajewem – czeczeńskim artystą plastykiem, kulturoznawcą, specjalistą w dziedzinie języków nachskich i kultury narodów Kaukazu oraz współzałożycielem stowarzyszenia Instytut Kultury Narodów Kaukazu rozmawiała Elżbieta Tryburcy