XII już Milanowski Kabareton nie zawiódł ani stałych bywalców ani tych, którzy bawili się po raz pierwszy. Żarty, skecze i piosenki weteranów oraz debiutantów polskiej sceny kabaretowej przypadły publiczności do gustu, sądząc po gromkich brawach i bisach.
A z czego się śmiano w czasie XII seansu śmiechoterapii? Nie zabrakło żartu politycznego, choć sytuacje w polskiej polityce są często lepsze niż w kabarecie, z tą wszak różnicą, że nie żartu, satyry i kpiny spodziewa się polityczny obserwator.
Ze zmienności ideowej i partyjnej polskich polityków (obecnie miej rzucającej się w oczy, ale kilka lat temu bardzo powszechnej) z upodobaniem naśmiewał się kabaretowy męski duet KOŃ POLSKI. Panowie wystąpili także w swej popisowej odsłonie pary małżeńskiej Heleny i Mariana. Żartowali też z sentymentu Polaków do zimowej dyscypliny sportowej, której ikoną jest Adam Małysz. Fantazja entuzjastów skoków narciarskich w wydaniu kabaretowym sięgała jednak granic absurdu. Kabaretowi towarzyszyła wokalnie Maria Podwysocka – artystka Teatru z Gdyni.
Mimo zapewnień, że polityka mu zbrzydła, wierszowany żart polityczny przetykany „niepolitycznymi” acz nastrojowymi balladami na gitarze zaserwował publiczności Marek Majewski – artysta kabaretowy rozpoczynający swą karierę w Kabarecie Pod Egidą. Jedna z satyrycznych aluzji politycznych brzmiała w jego wydaniu tak:
„Bez ładu, zwiadu, składu, a nawet bez fuzji
Ruszył karzeł wyzwalać terytorium Gruzji.
Wtem trzy salwy zabrzmiały. Kto wie, czy od Ruska?
To przecież mogli strzelać wysłannicy Tuska.
Dowód – bo nie trafili. (…)”
Do polityki nawiązał także organizator i gospodarz Kabaretonu Paweł Dłużewski. Jego słynne dialogi o bieżących wydarzeniach z osobistościami z politycznego świecznika, np. Waldemarem Pawlakiem, Andrzejem Lepperem czy Przemysławem Gosiewskim prowadzone jednoosobowo przez pana Pawła, dowodzą rzadkiej umiejętności naśladowania stylu i tonu wypowiedzi wielu osób.
Do łez za to ubawił wszystkich swoim monologiem aktor komediowy i kabareciarz Cezary Pazura, który w swych występach łączy warsztat aktorski, umiejętność budowania napięcia i różne stylizacje języka (chwilami mocno przypominając artystyczny image Jerzego Kryszaka).
Naigrywał się zatem pan Pazura z kobiecej słabości do robienia zakupów, zwłaszcza tych poświątecznych, gdy można po okazyjnej cenie nabyć wiele rzeczy. „Sklepoza” więc to nowa kobieca choroba. Kpił przy tym z potrzeb finansowych pań, a zwłaszcza teściowych. Naśmiewał się z siebie, z własnej aktorskiej sławy, z kolegów po fachu (zwłaszcza z Bogusława Lindy), ale także z reakcji społeczeństwa na widok osób medialnych.
Historia małego człowieka zagubionego w bezkresnych przestrzeniach hipermarketu, opowiedziana językiem Józia - bohatera powieści "Ferdydurke" Witolda Gombrowicza i jednocześnie językiem głównego bohatera polskiej komedii „Nic śmiesznego”, którego grał sam Pazura, uświadomiła publice przed jak absurdalnymi wyborami staje w mega sklepach zwykły konsument zwykłego papieru toaletowego.
Jak przystało na satyryka, który „krytyki się nie boi”, śmiał się pan Cezary z nieuzasadnionego poczucia manii wielkości i wyjątkowości, łypiąc przy tym krotochwilnie okiem w kierunku… milanowskiej publiczności, która umiała jednak docenić żart i przyjęła godnie obiegową opinię o mieszkańcach Milanówka.
Oprócz gitarowych ballad Marka Majewskiego i Krzysztofa Daukszewicza, Kabareton uświetnił wokalny występ Renaty Zarębskiej – występującej w Kabarecie pod Egidą, a także występ legendarnej już grupy Czerwony Tulipan z Olsztyna, wykonującej oprócz piosenki kabaretowej, także piosenkę aktorską i poezję śpiewaną. Repertuar Czerwonego Tulipana bardzo przypadł do gustu publiczności.
Kabareton zakończył występ debiutującej w minionym roku grupy kabaretowej Paranienormalni. Młodzi kabareciarze skupili się na parodiowaniu stylu życia współczesnej młodzieży. Postać Mariolki Krejzolki - lansującej się w dyskotece blondynki – i jej życiowe maksymy wywoływały salwy śmiechu.
Dochód z Kabaretonu, jak co roku, przeznaczony był na cele charytatywne.