„O Boże! Nie wierzę w to, co widzę! Straciliśmy dwóch pilotów!” i wstrzymany okrzyk przerażenia wielotysięcznego tłumu – to mogli usłyszeć parę minut przed 16:00 wszyscy obserwujący pokazy lotów „Air Show” na płycie lotniska w Radomiu. Niebo zaczęło się właśnie przejaśniać, bo od początku imprezy trudno było o dobre widoki z powodu przesuwających się deszczowych chmur.

Międzynarodowe Pokazy Lotnicze Air Show należą do największych masowych imprez w Polsce. Air Show 2007 w Radomiu - X jubileuszową edycję pokazów - zaplanowano na dwa dni weekendu. Program zapowiadał m.in. podniebną paradę lotnictwa cywilnego i wojskowego z kraju i ze świata, przelot najnowszych polskich samolotów bojowych F-16, wystawę naziemną wojskowych maszyn lotniczych z kilkunastu krajów, m.in. z Wielkiej Brytanii, Danii, Czech, Francji, Finlandii, Węgier, Hiszpanii, Niemiec, Holandii i oczywiście Polski. Maszyny te wraz z załogami można było podziwiać, na jednym z pasów lotniska w Radomiu.
Niesamowite wrażenie wywarły dziś pokazy lotnicze Czechów na samolocie Jas-39 Gripen. Ekspozycję wzbogaciły też samoloty pasażerskie, na pokłady których mogli wchodzić wszyscy amatorzy pokazów lotniczych.
 
Pokaz kunsztu lotniczego pilotów z aeroklubu w Zielonej Górze rozpoczął właśnie popołudniową serię pokazów po ponadgodzinnej przerwie. Komentator szczegółowo analizował figury, jakie wykonywali piloci zespołu akrobacyjnego „Żelazny”. Nim doszło do katastrofy, sześć samolotów tego aeroklubu w absolutnie idealnym szyku czarowało obserwujących trapezami, rombami, pętlami w smugach kolorowego dymu. Zapowiedziano też pokaz szczególny … Trzy maszyny odleciały, trzy pozostały…
Jak oceniali sytuację obserwujący pokaz z ziemi specjaliści od lotnictwa, ostatnie akrobacje Żelaznej Trójki odbywały się na wysokości nie większej niż 100 m. Kilka razy pędzące wprost na siebie akrobacyjne maszyny, mijały się w ostatniej chwili, smużąc białym i różowym dymem.
Komentator zapowiedział numer specjalny, którym drużyna „Żelazny” miała zakończyć pokaz. To miało być coś specjalnego dla zgromadzonej publiczności od jednego z pilotów, który po tych pokazach miał rozstać się z lataniem – jak się potem okazało, był nim najstarszy w grupie 62- letni Lech Marczewski.

Trzy samoloty zbliżały się do siebie z trzech stron w formie gwiazdy, tak przynajmniej wyglądało to z dołu. Miały się zgrabnie minąć. Ułamek sekundy i wszyscy zobaczyli samolot bez skrzydła, spadający na ziemię. Obserwujący niebo tłum najpierw zamarł, a potem słychać było tylko pytania, domniemania i komentarze: „A gdzie drugi samolot – przecież spadał tylko jeden?” „Odleciał, chyba nie jest uszkodzony!” „Spadał powoli, kołując, nie było wysoko – może pilot przeżył?" „W innym samolocie mógłby się katapultować”.
Pokaz przerwano, choć go jeszcze przez jakiś czas nie odwoływano. Nie było wiadomo, ile maszyn spadło, czy ktoś zginął, czy może jakimś cudem pilot spadającego samolotu przeżył. Wiadomo było na pewno, że błyskawicznie rozpoczęła się akcja ratunkowa. Po płycie lotniska pędziły karetki i samochody straży pożarnej, pojawiły się helikoptery ratunkowe. Tłum ludzi okupował barierki w miejscu, gdzie widać było w oddali akcję ratunkową. Żandarmeria wojskowa natychmiast zaczęła porządkować teren ze strzępów spadającego samolotu – już w górze było widać, że będzie ich wiele. Akcja ratunkowa odbywała się po drugiej stronie pasu startowego od widzów zgromadzonych za barierkami – samolot spadł na trawę przed lasem, który wieńczył horyzont.

Po około 20 min od momentu katastrofy komentator wraz z kapelanem lotnictwa poprosił zebranych o wspólną modlitwę za powodzenie akcji ratunkowej. Znów pojawiła się nadzieja, że może któryś z pilotów przeżył…
Około półtorej godziny po fatalnym locie pokazowym, tłum nadal czekał na jakieś informacje. Atmosfera zmieniła się bardzo. Przedpołudniowy gwar i klimat festynu, absolutnie zniknął. Twarze zasępione, oczy smutne, niedowierzające.
Około 17:30 spiker poinformował, że dwóch pilotów: Piotr Banachowicz i Lech Marczewski zginęli tragicznie. Nie wiadomo do końca, w jakich okolicznościach zginął pilot drugiej maszyny, która wydawała się odlecieć. Z komentarzy wynikało, że samolot leciał jeszcze jakiś czas, dymiąc i spadł na drzewa pobliskiego lasu.

Wszystko stało się niezwykle szybko. Właściwie tłum zobaczyły tylko spadający wrak i okrzyk komentatora: „O Boże! Nie wierzę w to, co widzę!”.

 

 
fot. Kamil Kubacki
 
fot. Kamil Kubacki
 
fot. Bartłomiej Krztuk
 
fot. Bartłomiej Krztuk
 
fot. Kamil Kubacki
 
fot. Bartłomiej Krztuk

 

Polub nas na Facebook
Zobacz galerię: Air Show 2007 Radom


To może Cię zainteresować: