Pojawiające się stacje bazowe telefonii komórkowej na stałe wpisały się już w krajobraz wielu miejsc. Nic dziwnego, instalacje są odpowiedzią na coraz większe zapotrzebowanie ludzi na usługi telekomunikacyjne i przesył danych. Smartfony to nowa rzeczywistość, która ułatwia codzienne funkcjonowanie wielu osób, a jak ważny jest dostęp do Internetu, przekonaliśmy się w czasie ostatnich miesięcy, gdy praca i nauka zdalna stały się niezbędne. Każdy z nas chce zatem mieć dobry zasięg w swoim urządzeniu, nie każdy koniecznie chce mieć maszt pod swoim domem.
Przed takim problemem postawieni zostali mieszkańcy gminy Jaktorów. Tu, w Sadych Budach na działce przy drodze wojewódzkiej stanie 43-metrowy maszt sieci P4. I być może nie byłoby problemu, gdyby nie fakt, że instalacja znajduje się zaledwie kilkadziesiąt metrów od najbliższych domów. Mieszkańcy rozpoczęli protesty. W ubiegłym tygodniu przeprowadzona została kontrola budowy przez Powiatowego Inspektora Nadzoru Budowlanego. Wtedy to na miejscu spotkali się również mieszkańcy z przedstawicielami Urzędu Gminy oraz niektórymi Radnymi. Mieszkańcy mieli przede wszystkim obawy, że promieniowanie pól elekromagnetycznych wytwarzanych przez takie urządzenie wpłynie negatywnie na ich zdrowie oraz wątpliwości w kwestii zabezpieczenia stacji przed negatywnymi skutkami pogodowymi, takimi jak silny wiatr, burze i gwałtowne deszcze. Niewątpliwie znaczenie mają również walory estetyczne przestrzeni, w której żyją, a co za tym idzie – atrakcyjność nieruchomości pod względem ekonomicznym. – Nie wyobrażam sobie życia tutaj. Nikt mi nie powie, że taki maszt nie oddziałuje na moją działkę i jej wartość, a przede wszystkim na zdrowie moich dzieci. Nawet, jeśli chciałabym się stąd wynieść, bo nie podoba mi się 43-metrowy maszt, to nikt ode mnie tej działki nie kupi – żali się jedna z mieszkanek.
Okazuje się jednak, że samorządy mają niewiele do powiedzenia w kwestii stawiania masztów telefonii komórkowej jako inwestycji pożytku publicznego. Jeśli więc inwestycja spełnia obowiązujące normy i wymagania, a lokalne plany zagospodarowania przestrzeni tego nie zabraniają, urząd gminy ma małe pole, by zakwestionować pozwolenia na jej realizację. Tak jest również i w tym przypadku. Po rozpoczęciu budowy mieszkańcy i gmina mogą jedynie zaskarżyć u Wojewody decyzję o wydaniu pozwolenia na budowę. Tak też uczynili. Istnieje także możliwość przekazania swoich uwag, jeśli mieszkańcy mają zastrzeżenia do spełniania norm przez operatora, co do kontroli emisji pól elektromagnetycznych, prowadzonych przez Inspekcję Sanitarną i Inspekcję Ochrony Środowiska.
Mieszkańcy mieli najwięcej zażaleń do urzędów o niepoinformowanie o sytuacji w należyty sposób oraz, ich zdaniem, podania niedoszacowanego pola oddziaływania masztu. Tymczasem zgodnie z obowiązującymi przepisami, urzędy zamieściły informacje na stronach BIP i tablicach ogłoszeniowych, a także wysłały powiadomienia do bezpośrednich sąsiadów inwestycji. Jak się jednak okazuje, nie do wszystkich ta informacja dotarła. Argumentem jest jednak miejscowe studium uwarunkowań i kierunków zagospodarowania dla tego terenu, które pozwala na rozwój wielofunkcyjny tej przestrzeni, przez co rozumiemy zabudowę usługową, przemysłową, magazynową czy mieszkaniową.
W tym przypadku, decyzja o realizacji zadania zdaje się więc być przesądzona, nadzór budowlany mógłby zareagować jedynie w przypadku wykazania jakichkolwiek nieprawidłowości ze strony inwestora. Tych, póki co, nie ma. Mieszkańcy zapowiadają jednak, że nie ustąpią w wysiłkach. Pomoc zaproponowali także radni i Urząd Gminy. Warto tu jednak zwrócić uwagę na problem i zastanowić się, czy w przyszłości przy tego typu inwestycjach starostwo, urzędy gmin, radni, a nawet sołtysi nie powinni szerzej informować mieszkańców na temat takich inwestycji.