Opiekunami grodziskiego kościoła byli w XVII w. Mokronoscy. Oni ufundowali kaplicę, w której mieli spoczywać zmarli z tego rodu, pieczętujący się herbem Bogoria. Czy tak się stało? Przedstawiamy dalsze losy zachowanych i nieistniejących już epitafiów w kościele parafialnym św. Anny.
Epitafium Zuzanny
Kasztelan rawski Wojciech Mokronoski (ok. 1605-ok. 1688) żenił się dwukrotnie. Z pierwszego małżeństwa z Zuzanną z Ręczajskich miał córkę, Zuzannę Teresę. O śmierci pierwszej żony Mokronoskiego mówi tekst na poświęconej jej tablicy inskrypcyjnej: „Wiekopomnych łez składa/ serdeczney miłości miłość/ kochaną małżonkę swą/ wieczności godną/ j. m. p. Zuzannę z Ręczay/ tu złożył/ j. m. p. Woyciech Mokronoski/ dworzanin J. K. M./ która/ podobną imieniem córkę/ jako zorza słońce/ na świat przywiodszy/ zgasła/…” Z przytoczonego tekst inskrypcji wynika, że Zuzanna z Ręczajskich zmarła, albo w trakcie porodu, albo tuż po nim. Inskrypcja podaje wiek zmarłej (23 lata) i datę tego smutnego zdarzenia - 29 kwietnia 1635 roku. Zuzanna Teresa wydana została potem za podkomorzego inowrocławskiego, Marcina Grudzińskiego.
Epitafium, poświęcone Zuzannie z Ręczajskich Mokronoskiej, ma prostą formę tablicy inskrypcyjnej z brunatnego marmuru, pochodzącego najprawdopodobniej z kamieniołomów w Chęcinach, które były głównym miejscem jego wydobycia. Materiał ten wyszedł z użycia ok. 1630 r., a zastąpił go czarny marmur z Dębnika. Inskrypcję otacza skromna, ryta bordiura złożona z ornamentu okuciowego.
Synowie Wojciecha i Barbary oraz ich epitafia
O wiele dłużej trwało małżeństwo Wojciecha z Barbarą z Załuskich. Doczekali się aż sześciorga dzieci, w tym czterech męskich potomków. Być może, któreś z dzieci pochodziło jeszcze z poprzedniego związku, ale na podstawie epitafiów nie udało się tego ustalić. Synami Wojciecha byli: Aleksander, chorąży rawski, Andrzej, również chorąży rawski, Kazimierz, chorąży warszawski i mylony przez badaczy z ojcem, Wojciech. W kościele św. Anny zachowały się tablice inskrypcyjne poświęcone tylko tym dwóm ostatnim.
Wojciechowi poświęcona jest inskrypcja wyryta na bardzo skromnej tablicy z czarnego marmuru, umieszczonej w kruchcie kościoła, której pierwotnym miejscem przeznaczenia była najprawdopodobniej kaplica rodowa. Lekkomyślne przenoszenie epitafiów w grodziskim kościele (jeszcze całkiem niedawno), doprowadziło do zniszczenia kilku z nich. Wydaje się, że imię i określenie jakim obdarzono Wojciecha – kasztelanic (syn kasztelana), pozwalają widzieć w nim kandydata na głównego spadkobiercę dóbr (Grodziska, Jordanowic, Kadów). Jednakże nadzieje w nim pokładane nie spełniły się. Na przeszkodzie stanęła przedwczesna śmierć królewskiego pułkownika i kasztelanica. Wojciech Mokronoski (syn) umarł w 1679 r., przeżywszy 29 lat. Nic nie wskazuje na to, by miał potomków.
Bardzo niewiele wiadomo o wymienianych wyżej Andrzeju i Aleksandrze, chorążych rawskich. „Polski słownik biograficzny” podaje informację, że w 1668 r. Wojciech Mokronoski cedował synowi Aleksandrowi wsie: Wałowice (zwane Jarosławską Wsią), Śrzednią Wieś i Wolę w powiecie rawskim. Prawdopodobnym jest, że resztę majętności rozdzielono pomiędzy rodzeństwo m. in. leżące w powiecie sochaczewskim wsie: Powązki, Grądy, Czarnów, Łubiec, nieznaną dziś Chrapkową Wolę i położony w powiecie warszawskim Zaborów. Po śmierci Wojciecha (syna) centrum dóbr, czyli Grodzisk z przyległościami, przypadło Kazimierzowi. Jego epitafium także można znaleźć w grodziskim kościele. Wystawił mu je syn Franciszek, pełniący tak jak ojciec, funkcję chorążego warszawskiego.
Epitafium Kazimierza Mokronoskiego (zm. 1705) wykonano z czarnego marmuru, zapewne w warsztatach dębnickich. Inskrypcję otacza obramienie utworzone z wolutowych spływów. Pod inskrypcją znajduje się kartusz z herbem Bogoria. Całość odkuto w czarnym marmurze dębnickim, wydobywanym w Dębniku pod Krakowem. Po 1630 r. wybuchła swego rodzaju artystyczna moda na gładką, polerowaną czerń ścian, odrzwi, kominków i nagrobków. Twórcą tej mody był bez wątpienia dwór królewski. Zygmunt III wprowadził ją do warszawskiej kolegiaty Św. Jana właśnie około 1630 r. Rychło pojawiła się też na Zamku, w rezydencjach magnackich, a przede wszystkim w kaplicach grobowych. Żałobna czerń znakomicie odpowiadała barokowemu umiłowaniu pompy pogrzebowej, która wymagała wielomiesięcznych przygotowań i olbrzymich nakładów finansowych. Znakomicie podkreślała też detal architektoniczny czy rzeźbę figuralną, zwłaszcza jeśli była biała lub ze złoconego brązu. W drugiej połowie XVII i w XVIII w. czarny marmur obejmował swym zasięgiem nie tylko terytoria Rzeczypospolitej. Sięgnął Wrocławia, a nawet Wiednia. W stolicy cesarstwa Habsburgów, z polskiego „dębnika” wzniesiono ołtarz główny katedry Św. Szczepana. Czarny marmur przywożono do Rzeczypospolitej także z flamandzkiej części Niderlandów.
W latach 30. XVII w. prymat artystyczny przypadł w udziale Warszawie, która stała się siedzibą dworu monarszego, urzędów i dworów magnackich, których właściciele pełnili wysokie funkcje państwowe. Stołeczna rola, jaką zaczęło pełnić miasto, przyciągała wybitnych artystów, przede wszystkim włoskich architektów. Do ich dzieł nieczęsto zaliczają się wielkie projekty architektoniczne. Przeważają natomiast drobne prace: ołtarze, nagrobki, portale i niezliczone epitafia. Te ostatnie to najczęściej proste tablice w ramach ze ślimacznicami, z portretem zmarłego w owalu, malowanym na blasze, a czasem rzeźbionym w drewnie. Właśnie takie drobne prace możemy zobaczyć w grodziskiej świątyni. Oprócz epitafium Kazimierza z marmuru dębnickiego odkuto jeszcze epitafium jego stryja Franciszka (zm. 1684), kanonika kujawskiego, ujęte w płaskorzeźbione obramienie, zwieńczone herbem Bogoria.
Portret trumienny i inne epitafia
Kaplicę Mokronoskich zdobiły nie tylko marmurowe tablice. Na jej ścianach umieszczano również portrety trumienne. Potwierdza to „Inwentarz kościoła i probostwa grodziskiego spisany roku 1806” przez ks. Bazylego Popiela, grodziskiego proboszcza. „W tejże kaplicy są różne nagrobki Mokronoskich familii na marmurach. Portret na blasze Barbary z Załuskich Mokronoskiey.” Prawie nic nie przetrwało z dawnego wyposażenia kaplicy. Nie ma portretów trumiennych, których było zapewne o wiele więcej. Inwentarz z 1875 r. wymienia jeszcze obraz ukazujący św. Wojciecha, malowany na płótnie, umieszczony nad wizerunkiem Matki Boskiej Bolesnej. Pozostały tylko epitafia, lecz w większości, nie znajdują się na swych pierwotnych miejscach. Kryptę zniszczono w latach 70. XX w. Część starych trumien przeniesiono podobno, do krypty pod kaplicą Miklaszewskich, w północnym ramieniu transeptu. Nie uszanowano woli dobrodziejów i opiekunów grodziskiego kościoła, którzy kaplicę św. Wojciech i Matki Bolesnej przeznaczyli na miejsce swego wiecznego spoczynku.
Jakub Bendkowski
To może Cię zainteresować: