Iłowa - miasto liczące 4,1 tyś. mieszkańców, leżące na Nizinie Śląskiej, wśród Borów Dolnośląskich, nad dopływami Bobru: Czerną Małą i Czerną Wielką. Powstało w 10 wieku, jako osada leśna, na rozstajach szlaków handlowych prowadzących z Żagania do Zgorzelca i z Legnicy do Gubina. Ten fragment opisu miasta pochodzi ze strony internetowej http://www.ilowa.pl/miasto-i-gmina-ilowa. Iłowa była moją bazą wypadowa do zwiedzania zabytkowych miast leżących w trójkącie Zielona Góra, Żary, Bolesławiec i skłoniła mnie do wielu przemyśleń. Kilkoma podzielę się z Państwem.
Iłowa nie jest miastem ogrodem, ale poza zrewitalizowanym rynkiem i kamieniczkami stojącymi wokół, ma wiele domów stojących w ogrodach. Nie są to wille tak piękne jak te zabytkowe, które możemy podziwiać w Milanówku, ale też nie ma takich jak chociażby waląca się willa Potęga przy Królewskiej czy strasząca swym wyglądem, znajdująca się w centrum miasta przy targowisku - dogorywająca willa Zosinek.
Są natomiast dwie piękne rezydencje, jedna otoczona parkiem, należąca kiedyś do Winklera, właściciela fabryki produkującej tekstylia, w której obecnie mieści się prywatny hotel „Rezydencja Janków” i druga – pałac hrabiego F. von Hochberg, położony na skraju rozległego parku dworskiego, zrewitalizowanego przez miasto przy finansowym wsparciu UE. Parku, w którym poza wiekowymi drzewami, licznymi krzewami rododendronów, można podziwiać ogród japoński i chiński, a w nim pagodę zwaną mostkiem miłości. Jest również rozległy, nieogrodzony teren wokół dawnego kościoła protestanckiego, obecnie katolickiego, w którym latem odbywają się koncerty. Uporządkowany przez księdza razem z mieszkańcami – stanowi kolejną przestrzeń publiczną w tym mieście. W sąsiedztwie hotelu i parku, w dość dużym ogrodzie znajduje się szkoła podstawowa, dalej przedszkole. Place zabaw znajdujące się przy jednym i drugim obiekcie są dostępne dla wszystkich dzieci przez cały dzień.
A jak jest w Grodzisku i w Milanówku?
Czy place zabaw i boiska przy naszych szkołach i przedszkolach muszą być po południu oraz w sobotę i niedzielę zamknięte?
Nie byłam pewna jak jest, dlatego w ubiegłą niedzielę zaczęłam sprawdzać. Pięknie urządzony plac zabaw przedszkola przy ul. Górnej w Grodzisku Maz. zamknięty. Wysoka trawa świadczy o tym, że od dawna nikt z niego nie korzystał. Dzieci idące z rodzicami z kościoła przy ul. Piaskowej z żalem patrzą na niedostępne dla nich urządzenia. Rozgoryczeni rodzice mówią – po to by dziecko mogło skorzystać z placu zabaw musimy iść lub jechać do Parku Skarbków. A to daleko, a w niedzielę duża ilość dzieci, tłok. Czy władze miasta nie widzą jak bardzo brakuje takich miejsc? Przecież place zabaw przy przedszkolach też są budowane za nasze pieniądze.
W podobnym tonie wypowiadają się rodzice dzieci bawiących się, na więcej niż skromnym, placu zabaw w tzw. Amfiteatrze w Milanówku. Tu dzieci również z żalem patrzą na sąsiadujący z Amfiteatrem plac zabaw przedszkola przy Fiderkiewicza. Wychodzący z boiska ZS nr 2 im. Józefa Bema przy Wójtowskiej (otwarte !!!), rodzice z małymi dziećmi i z rowerkami, bardzo narzekają na brak w Milanówku ogólnodostępnych placów zabaw. Gdzie mają uczyć dzieci jazdy na rowerkach? Gdzie mogą z dziećmi pospacerować?
Grodzisk ma 2 zrewitalizowane parki i ciągle niestety nie uporządkowany teren przy stawach Walczewskiego. Milanówek nie ma przestrzeni publicznej, pięknych parków takich jak mają Grodzisk, Brwinów, Pruszków czy Iłowa. Jedynie na północy miasta większy skwer zwany szumnie Parkiem Lasockiego i Amfiteatr – ciągle na etapie projektu. Milanówek miał pecha. Właściciele terenów, które weszły w skład Milanówka Letniska: Milanówek Las, Czubin i Grudów nie wiązali swojej przyszłości z Milanówkiem, nie pobudowali tu swoich rezydencji, nie założyli pięknych parków, a posiadaną przez siebie ziemię rozparcelowali i sprzedali.
Mam nadzieję, że zarówno władze Grodziska jak i Milanówka mają świadomość, że zachowań prospołecznych uczymy się od najmłodszych lat w grupie rówieśniczej i place zabaw mają tu ważną rolę do odegrania, szczególnie w sytuacji kiedy nie ma żłobków, a miejsc w przedszkolach jest zbyt mało. Rozumiem obawy o zniszczenie urządzeń, ale poradziły sobie z tym problemem władze wielu miast w Polsce, sądzę, że poradzą sobie również władze Grodziska Maz. i Milanówka. Szanowni Radni, może rzutem na taśmę uda Wam się tę ważną sprawę załatwić.
Czy nieudolność w rozwiązywaniu problemów komunikacyjnych należy uzasadniać postawą mieszkańców sąsiednich miast i konfliktować społeczności lokalne?
Jak Państwo wiedzą obwodnic Grodziska Maz. i to zarówno tej zachodniej, która miała być realizowana wcześniej, jak i tej południowej - ciągle nie ma. Przedwyborcze obietnice były i to dwukrotnie, minęły lata, wyrzucono w błoto ogromne pieniądze, skonfliktowano mieszkańców Grodziska Maz. i Milanówka I co? Nic. Korki i wściekłość w nich stojących pozostały.
A jak ten problem załatwiono przed wielu laty w Iłowej? Odpowiedź znajdą Państwo we fragmencie tekstu zamieszczonego na jednej z tablic informacyjnych w parku dworskim.
„Ogród chiński zlokalizowany po zachodniej stronie pałacu. Po zejściu ze schodów pałacowych rozpoczyna się basenem z fontannami, a kończy mostkiem i chińską pagodą na nim, nad obecną ulicą Ogrodową. Przez mostek dochodziło się do pałacowego ogrodnictwa. Dzięki tak rozwiązanemu przejściu hrabia F. von Hochberg uniknął niepotrzebnych kłótni i konfliktów z Winklerem, miejscowym fabrykantem, roszczącym sobie prawo do drogi…”
Oczywiście nie zamierzam namawiać burmistrza Grzegorza Benedykcińskiego do budowania pagód, ale zarówno ja jak i mieszkańcy Grodziska Maz. mamy prawo oczekiwać mniejszej buty, a większego profesjonalizmu. Może wówczas skuteczność w rozwiązywaniu współczesnych problemów komunikacyjnych będzie większa.
Czy nasze władze samorządowe nie powinny wspierać mieszkańców w inicjowanych przez nich pracach społecznych?
Starszym mieszkańcom, pamietającym czasy PRL, prace społeczne źle się kojarzą. Zwykle były one narzucone, pracowaliśmy w miejscach, z którymi nie byliśmy związani i zwykle były to prace bez większego sensu jak np. zakładanie trawnika , na którym za 2 tygodnie rozpoczęto budowę bloku.
Jednak wielu mieszkańców naszych miast myśli o pracach społecznych, których efekty są ważne dla nich. Chcieliby naprawić chodnik, na którym często łamią sobie jeżeli nie nogi to obcasy, zasypać głębokie dziury w drodze, czy wykopać rów odwadniający.
Czy władze naszych miast nie powinny wspierać takiego zaangażowania? Z moich obserwacji i rozmów z mieszkańcami wynika, że nie wspierają, a nawet zniechęcają i zabraniają. Może w sytuacji kiedy nie na wszystko wystarcza pieniędzy w gminnym budżecie, warto przewidzieć i „ubrać w procedury” prace społeczne, a nawet podjąć działania inicjujące takie prace.
Warto by przed końcem kadencji władze samorządowe zajęły się i tym tematem. Księdzu w Iłowej udało się, może i w naszym powiecie się uda.
To może Cię zainteresować: