Zakup przed kilkunastu laty przez Miasto Milanówek od starostwa grodziskiego zespołu parkowo-willowego „Turczynek” i koncepcje jego zagospodarowania były przez lata tematem „gorącym” dla władz miasta, stowarzyszeń i mieszkańców i działały pozytywnie na wyobraźnię. Dziś to temat wstydliwy.
Pamiętacie Państwo, jak przed laty Milanówek kupował 10 ha parku z dwoma willami o „dumnej” nazwie – Turczynek. To miała być „perła w koronie” Miasta Ogrodu i chwała jego włodarzy. Poprzedni Burmistrz Milanówka, wprawdzie połamał sobie na tej „perle” zęby, ale przynajmniej próbował ją ugryźć. Obecna Pani Burmistrz, pewnie przestraszona wizją utraty zębów, nie podjęła żadnych prób zagospodarowania obiektu (a przynajmniej ich nie ujawniła – poza uzyskaniem wyników ekspertyzy wykluczającej możliwość użytkowania instalacji gazowej, sanitarnej i elektrycznej (2015) i czyszczeniem piwnic – po awarii kanalizacji (2016), która zapewne przyspieszyła niszczenie fundamentów), mimo obietnic „…wszczęcia prac nad zagospodarowaniem „Turczynka” i „Walerii”…” zapisanych w przedwyborczej „Umowie społecznej…”. NB. Pani Burmistrz napisała wówczas: Zobowiązuję się do zrealizowania moich obietnic do 30 listopada 2015 roku albo poddam się ocenie Mieszkańców. Efekt obecny: zamiast „perły” mamy „wrzód na tyłku”.
Przypadkiem natrafiłem na zdjęcia, które robiłem na Turczynku w styczniu 2008 r. a więc wtedy kiedy był już NASZ, niemal 10 lat temu. Dziesięciolecie, to dobra okazja do porównań, jak było ‑ jak jest. Pomyślałem, że warto zobaczyć, co się zmieniło przez te 10 lat. I tak powstał ten reportaż. Rezultat – zdjęcia i ponure myśli. Nie zamierzam Czytelników katować pełnym opisem słownym tego co kryje się za szyldem: Zespół przyrodniczo krajobrazowy „Turczynek” w mieście-ogrodzie Milanówku. Kilka podstawowych obserwacji: Budynki w postępującej degradacji „zabezpieczane” prowizorycznie płytami wiórowymi w rozbitych oknach i abstrakcyjnymi girlandami plastykowych rur spustowych chroniącymi od deszczu. Ozdobne elementy tarasów wyłamane i służące jako podpórki rur. Teren parku pozbawiony resztek ogrodzenia. Od strony zachodniej dziwne obiekty (np. brama z ogródków działkowych wychodzi na teren parku), dzikie parkaniki i „altanki-meliny” lub kurniki. Wszędzie butelki po alkoholu i inne śmieci … Podobno jeden obraz jest równoważny z tysiącem słów. Dlatego reszta – w zdjęciach.
Żeby nie sprawiać wrażenia kompletnego pesymisty, dorzucam konstruktywny pomysł.
Przed laty, gdy do Unii Europejskiej była przyjmowana m.in. Portugalia, właśnie odwiedziłem Portugalię. Byłem oczarowany inwencją, z jaką Portugalczycy wykorzystywali fundusze, które UE udostępniła im w posagu. Pięknym przykładem była stara bimbrownia w gaju figowym (bimber z fig jest rewelacyjny), którą za pieniądze unijne podniesiono z upadku do rangi obiektu kultury materialnej i dziedzictwa narodowego na pożytek miejscowej ludności i licznie przybywających turystów. Być może trochę za późno, ale przyszło mi do głowy, aby podobnie zrewaloryzować spauperyzowane meliny pijackie na terenie Turczynka. Obiekt jako całość jest pod opieką wojewódzkiego konserwatora zabytków, który z pewnością wyda pozytywną opinię o jego walorach zabytkowych. Rekultywacja poprzez dorzucenie do parku dodatkowych kilkuset pustych butelek, toreb plastikowych, postawieniu dodatkowych foteli odkupionych z wysypiska śmieci, trochę desek z budowy, nie byłaby zbyt kosztowna, a resztę środków unijnych można by przeznaczyć na zapewnienie co najmniej pięcioletniej trwałości rezultatów projektu w postaci zapasu pełnych butelek.
Niestety, należy z góry odrzucić pomysł uwzględnienia w projekcie willi znajdujących się na terenie parku. Są już w takim stanie, że „trzymają się kupy” tylko wolą wojewódzkiego konserwatora zabytków i z przyzwyczajenia. Z uwagi na bezpieczeństwo uczestników projektu należy więc potraktować je odrębnie. Zresztą, nawet ludzie z fantazją, jak stowarzyszenie T-Art. (wiadomo – artyści) uznali wyższość materii nad duchem i się wycofali niedawno z willi. Ponoć przekonała fachowa ekspertyza ujawniająca kruchość budowli, bo niesprawna instalacja elektryczna i sanitarna (sytuacja znana od 2015 r.) nie odstraszyła. Najwyższy czas, bo okna wypadają razem z futrynami a cegły z podmurówek można wyjmować dwoma palcami lewej ręki.
Ale i tu znalazłem pozytywy. Proszę przyjrzeć się plastykowym rurom spustowym bogato zdobiącym ściany obu willi. Prawda? Przecież to dzieła sztuki nowoczesnej, o czym pewnie nawet nie pomyśleli ich twórcy, zagubieni w prozie życia. „Rury z duszą” – rzec by można. Może uda się zdobyć stypendium Ministerstwa Kultury? A może uderzyć do UNESCO?
P.S. Nie jestem wariatem (papiery mam w porządku). I to nie ja jestem pokręcony, tylko rzeczywistość, którą próbuję pokazać, zanim to pokręcenie całkiem NAS pokręci.