Od wielu lat uczęszczam na posiedzenia komisji Rady Miasta i widzę, że przychodzi na nie coraz mniej mieszkańców. Ale czy można się temu dziwić, skoro na zadawane przez mieszkańców pytania radni nie potrafią udzielić żadnej odpowiedzi i milczą, podobnie jak niekompetentni urzędnicy, zaś pani Burmistrz, jeżeli na posiedzeniu jest obecna, to na pytania radnej Moławy reaguje „alergicznie”, a na pytania mieszkańców udziela „wymijających” odpowiedzi. Pytania mieszkańców skierowane do pani Burmistrz nie wywołują u radnych zainteresowania, a tylko zniecierpliwienie, nawet wówczas, gdy mieszkaniec pyta o zakończenie projektu, w którym wystąpiło prawie roczne opóźnienie. Radnych interesują tylko drogi, bo zakładają, że przez ich remont uzyskają przychylność mieszkańców „swojej ulicy” w zbliżających się wyborach, a tym samym szansę na dalsze diety.
W dniu 9 listopada odbyło się posiedzenie Komisji Kultury Rady Miasta Milanówka.
W porządku obrad przewidziano: 1) Opinię Komisji w sprawie pisma Wojewody Mazowieckiego z dnia 25 października 2017 r. (znak LEX-I.4131.242.10.2017) dotyczącego zmiany nazw ulic: Alfreda Fiderkiewicza i 9-maja, w związku z obowiązkiem wynikającym z ustawy z dnia 1 kwietnia 2016 r. o zakazie propagowania komunizmu lub innego ustroju totalitarnego przez nazwy jednostek organizacyjnych, jednostek pomocniczych gminy, budowli, obiektów i urządzeń użyteczności publicznej oraz pomników. 2) Podsumowanie wizyty w Welzheim – Miasta Partnerskiego Milanówka, w dniach 6-9 października 2017 r. 3) Informację dotyczącą projektów i inicjatyw w zakresie kultury i edukacji w Milanowskim Centrum Kultury i w Miejskiej Bibliotece Publicznej.
Posiedzenie trwało 3 godziny i jako obserwator mogę stwierdzić, że o 2,5 godziny za długo, zważywszy, że z ust radnych, z przewodniczącym komisji Włodzimierzem Starościakiem na czele, nie padły żadne istotne dla spraw Milanówka słowa. Nie będę rozwodzić się nad szczegółami - czytelnik będzie mógł przesłuchać w relacjach na stronie Miasta (gdy się ukażą) wypowiedzi, które padły w czasie posiedzenia. Nie będzie więc tutaj cytatów, a jedynie moje wnioski z tego, co usłyszałem.
Generalny wniosek (chyba nie tylko mój) jest powalający z nóg. Rodzi pytanie: czy w ogóle istnieje w Milanówku coś, co pełni funkcję Rady Miasta. Niemal każda wypowiedź radnych odsłaniała bezlitośnie ich niewiedzę wynikającą bądź z nieznajomości lub amatorskich interpretacji prawa (faktycznie nie są prawnikami – ale nie trzeba kończyć prawa, aby odróżniać własność prywatną od publicznej) bądź z faktu, że „Pani Burmistrz czegoś radnym nie powiedziała” bądź (prawdopodobnie) z lenistwa.
Podobnie jak wielokrotnie bywało, czcze dyskusje zajmujące dziesiątki minut dotyczyły pytań: Czy możemy coś zrobić? Czy mamy prawo podjąć decyzję? A jak ją podejmiemy, czy ma to jakieś znaczenie? Rzadziej padają pytania, czy posiadamy informację niezbędne do podjęcia sensownych decyzji? Jaki jest koszt (finansowy, społeczny) ewentualnych decyzji w horyzoncie działania skutków tych decyzji? Gdyby nawet padły – śmiem twierdzić, radni nie dysponują wiedzą niezbędną do sformułowania odpowiedzi. I nawet nie wiedzą, że nie wiedzą. Toteż chętnie posługują się „argumentem”, że nie zostali poinformowani przez Burmistrza ‑ i wobec tego są zwolnieni z myślenia. Ale cóż ‑ to nasi wybrańcy ‑ a my też przy okazji wyborów zwolniliśmy się z myślenia (myślenie strasznie boli).
Kilka szczegółów. Dyskusja o nazwach ulic okazała się spóźniona o rok, a to spóźnienie reakcji na obowiązek ustawowy, odbierające faktycznie Miastu prawo głosu, wynikała ze znanej strategii gospodarzy Miasta Milanówka: dopóki nie musimy, nie róbmy nic.
Jedyny racjonalny głos dotyczył zachowania starych nazw, bo zmiana jest kłopotliwa dla urzędu i mieszkańców. Inne argumenty to: przecież „9 maja” nie oznacza, że chodzi o 9 maja 1945 r., może zamiast „Alfreda Fiderkiewicza” napiszmy „Fiderkiewicza” – w domyśle jakiegoś innego. NB. czy każdy wie, że ul. Wysockiego nie nawiązuje do nazwiska burmistrza Milanówka w poprzedniej kadencji? A na poważnie, czy ktoś z dyskutantów wiedział w 100%, kim był Alfred Fiderkiewicz i dlaczego znalazł się na liście IPN „patronów” do skreślenia.
Wizyta w Welzheim. Wedug relacji p. Starościaka radni podobno wiele się nauczyli i wizyta była bardzo owocna. Na pytanie p. Kubackiej, czego konkretnie nauczono się w czasie trzydniowej wizyty w Welzheim, p. Starościak poinformował, że wiele skorzystano widząc jak funkcjonalnie urządzone są sale wystawowe w miejscowym ośrodku kulturalnym. A ja pytam: jaki z tego pożytek dla Milanówka, który nie ma żadnych sal?
Pominę ocenę prezentacji Biblioteki i MCK – obie panie Dyrektor w atrakcyjnej formie przedstawiły, jak wypełniają konkretną treścią obowiązki wynikające z podległości Burmistrzowi Miasta.
I tu także radni Komisji Kultury popisali się ignorancją w zakresie planów i projektów Miasta zarządzania kulturą w Milanówku. Nikt z Komisji nie zauważył, że inicjatywy edukacyjne Biblioteki (zresztą bardzo atrakcyjne i pożyteczne) wykraczają poza statutową rolę Biblioteki jako jednostki Miasta i należy coś z tym zrobić. Nic nie wiedzą (przewodnicząca Rady kilkakrotnie żaliła się, że p. Burmistrz o niczym nie informuje), jakie środki, skąd i kiedy zostaną przeznaczone na planowaną adaptację budynku przy ul. Warszawskiej 18 (po dawnym przedszkolu) do funkcji Centrum Kultury. Tego nie wie także p. Dyrektor MCK, która planuje w szczegółach tę adaptację ani Sekretarz Miasta. Nie dysponując wiedzą na temat perspektyw Centrum Kultury, członkowie Komisji Kultury kompletnie nie orientują się, jakie są podejmowane rozwiązania prowizoryczne i nie próbują nawet zająć stanowiska w celu wyjaśnienia wątpliwości co do ich racjonalności. A szkoda, bo moim zdaniem prowizorka pogrzebie na wiele lat nadzieje na dom kultury z prawdziwego zdarzenia.
Poraziły mnie dwie krótkie wypowiedzi pod koniec posiedzenia Komisji: jedna z radnych stwierdziła, że „trzeba będzie pomyśleć” a przewodniczący Komisji zapewnił że Komisja prowadzi „politykę kulturalną”. Szybko opuściłem salę obrad…