Norwegia – piękny kraj. Jedni zwiedzają go za swoje pieniądze i nawet nie przyjdzie im do głowy, że może być inaczej. Inni, dzięki zaproszeniu pani Burmistrz „zaczynają wierzyć”, że są specjalistami od OZE (odnawialne źródła energii), korzystają z okazji i jadą za pieniądze publiczne. A pomaga im w tym Przewodnicząca Rady Miasta, podpisując delegacje ponad miesiąc po powrocie turystów. Ci inni to radni: Witold Rytwiński, Robert Czarnecki i Jarosław Paćko.

Na wstępie ważne wyjaśnienie. Witold Rytwiński jest przewodniczącym Komisji Praworządności… (z nazwy wynika, za co jest odpowiedzialny w Radzie Miasta), Robert Czarnecki – przewodniczącym Komisji Budżetu i Inwestycji odpowiedzialnej między innymi za racjonalne wykorzystywanie środków budżetowych, a Jarosław Paćko - członkiem Komisji Budżetu i Inwestycji oraz Komisji Rewizyjnej, która ma kontrolować działania władzy wykonawczej pod kątem ich zgodności z obowiązującym prawem.

Zastanawiałam się, czy warto zajmować się tą sprawą, mimo wielu telefonów mieszkańców, zdenerwowanych całą „otoczką” tego wyjazdu, realizowanego w ramach mikroprojektu pn.: „Polsko-norweska wymiana dobrych praktyk”, stanowiącego element wdrażania projektu „Polsko-norweska platforma współpracy dla poszanowania energii i klimatu”. Osobiście nie mam nic przeciwko temu, by uczyć się od innych, a ponadto jestem przekonana, że norweski partner może nam się przydać wówczas, kiedy przy realizacji projektu zagospodarowania terenu miejskiego kąpieliska będziemy chcieli skorzystać z Funduszy Norweskich.

Do zmiany zdania skłoniła mnie treść dyskusji na temat wyjazdu do Norwegii, prowadzonej podczas wspólnego posiedzenia Komisji Rady Miasta w dniu 15 grudnia 2016 r. i grudniowej sesji Rady Miasta, która odbyła się dzień później.

Dyskusja ta odsłoniła fatalny styl pełnienia władzy i to zarówno uchwałodawczej jak i wykonawczej. Słuchając wypowiedzi pani Burmistrz i niektórych radnych, zdałam sobie sprawę z faktu, że Milanówek nie ma Rady Miasta, a jedynie jej atrapę. I nie mają szansy zmienić tego próby zwrócenia uwagi na błędy popełniane przez organ wykonawczy, które podejmuje radna Janina Moława, jeżeli pani Burmistrz nie będzie otwarta na argumenty, a będzie podejmowała dyskusję w stylu, który nie przystoi władzy. Taką sytuację mieliśmy ostatnio (w dniu 20 marca), na kolejnym posiedzeniu połączonych Komisji Rady Miasta, poświęconemu tym razem dyskusji nad Programem Rewitalizacji i Strategią Zrównoważonego Rozwoju, na które przyszło wielu mieszkańców, podnoszących te same kwestie, na które próbowała zwrócić uwagę radna Janina Moława.

Poniżej przytoczę kilka wypowiedzi z wyżej wspomnianej sesji i komisji, zaczynając od fragmentu brutalnie szczerej wypowiedzi pani Burmistrz:

Ja zaproponowałam i tego będę się trzymała. Chcę, by to jednoznacznie wybrzmiało. Nie zgadzając się z panią Przewodniczącą, będę zapraszała poszczególnych radnych, których uznam ja, autorytatywnie, ponieważ ja odpowiadam za tę inwestycję. Kogo będę chciała zaprosić do wyjazdu studyjnego, w którym uczestniczą osoby, które mają wiedzę i doświadczenie i mają coś do powiedzenia na konkretny temat… Delegacje nie zostały złożone i podpisane, toteż ponieśli koszty, co nie oznacza, że ponosząc koszty samemu, nie jest możliwe rozliczenie. Warunkiem jest złożenie delegacji do Przewodniczącej Rady… Norwegia jest drogim krajem. Za batonik płacimy 15 zł.

Zachęcamy do wysłuchania całej wypowiedzi pani Burmistrz poświęconej temu tematowi. (1:07:07 – 1:11:45 sesji grudniowej z 2016 r.)

Nie można nie zgodzić się z panią Burmistrz, że wybrani radni mają „coś” do powiedzenia, tylko czy w przypadku OZE właśnie o to „coś” chodzi? Może również dziwić fakt, że pani Burmistrz zabrakło konsekwencji i odwagi, skoro sama nie podpisała delegacji radnych, a odesłała ich po podpis do Przewodniczącej Rady. Dziwi również zachowanie Małgorzaty Trębińskiej Przewodniczącej Rady Miasta, która podpisała te delegacje, mimo iż podczas posiedzenia połączonych Komisji w dniu 15 grudnia wyjaśniała, że przed wyjazdem do Norwegii, kiedy dowiedziała się, że radni jadą  prywatnie, poszła do pani Burmistrz. Nikt jednak nie oczekiwał od niej podpisania delegacji. Uznała więc, że jak radni finansują swój wyjazd - to jej nic do tego.

Czyżby do grona wcześniej podporządkowanych pani Burmistrz radnych dołączyła Przewodnicząca Rady Miasta? Mam nadzieję, że podpisując te delegacje, Przewodnicząca RM miała świadomość, iż de facto to ona delegowała radnych do Norwegii, wybawiając przy okazji panią Burmistrz z bardzo kłopotliwej sytuacji.

A to „coś”, co ma do powiedzenia po powrocie z Norwegii Robert Czarnecki Przewodniczący Komisji Budżetu i Inwestycji, brzmi następująco: Jeżeli Rada Miasta zwróci nam pieniądze, to powiemy”. To odpowiedź na pytanie – co wynika z wyjazdu do Norwegii, które radnemu Czarneckiemu zadał radny Wiśniewski.  

Zachęcam do wysłuchania nagrania fragmentu dyskusji podczas posiedzenia połączonych Komisji. Znajdą tam Państwo wypowiedź radnego Roberta Czarneckiego i Przewodniczącej Rady Miasta oraz obraz współpracy organu wykonawczego z radnymi. (2:16:32 – 2:37:19)

I jeszcze jedno „coś”, co ma do powiedzenia tym razem radny Waldemar Parol, który wprawdzie nie uczestniczył w wyjeździe, ale jest wiceprzewodniczącym Rady Miasta i członkiem Komisji Budżetu i Inwestycji. Radny wyrażał współczucie pani Burmistrz, że dostało się jej na FB za projekt norweski, a następnie stwierdził: „Za czyje pieniądze i jaka to była kwota - to jest najmniej ważne”. (1:01:12 – 1:03:48)

Jeżeli jeszcze zwróci się uwagę na zwrot łaciński Carpe diem, z którego w swej wypowiedzi skorzystała pani Burmistrz, a który dosłownie oznacza „chwytaj (skub) dzień” (pochodzi z poezji Horacego, zawartej w Pieśniach (1, 11, 8). „Chwytaj dzień, bo przecież nikt się nie dowie, jaką nam przyszłość zgotują bogowie…”), to łatwiej zrozumieć pobudki, którymi kieruje się nasza władza samorządowa.

Koszty związane z realizacją mikroprojektu pn.: „Polsko-norweska wymiana dobrych praktyk”, stanowiącego element wdrażania Projektu „Polsko-norweska platforma współpracy dla poszanowania energii i klimatu”.

O podanie  kosztów, z wyszczególnieniem wszystkich ich elementów, zwracałam się do Urzędu Miasta trzykrotnie. Otrzymane odpowiedzi udostępniamy Czytelnikom. Nie otrzymałam jeszcze odpowiedzi na prośbę (wysłaną w dniu 15 marca) o rozbicie kosztów wyjazdu przypisanych pani Burmistrz (podanie kosztu wynajęcia samochodu wraz z paliwem. Nieoficjalnie wiem, że koszt ten wyniósł ok. 3 200 zł) i podanie kosztów hoteli członków delegacji. Przypuszczam, że w kwocie diet podano najprawdopodobniej kwotę diety łącznie z kosztem hotelu.

Z przekazanej mi treści Memorandum podpisanego przez Burmistrz Wiesławę Kwiatkowską i przedstawiciela Norwegii wynika, że strona norweska godzi się na przyjęcie dwóch naszych przedstawicieli. Tak więc koszty związane z wizytą pozostałych 4 osób poniosła strona polska.

W delegacji poza panią Burmistrz uczestniczyli: Sebastian Budziszewski – prezes Milanowskiego Przedsiębiorstwa Wodociągów i Kanalizacji, 3 radnych i tłumacz - doradca Michał Kędziora.

Patrząc na skład delegacji, można mieć nadzieję, że dzięki udziałowi w niej Sebastiana Budziszewskiego nie była to tylko wycieczka. Moją ocenę opieram na obserwacji działań pana Budziszewskiego i na wypowiedzi pani Burmistrz, która podczas eventu w dniu 7 lutego imienne podziękowania skierowała wyłącznie do pana Budziszewskiego mówiąc, że wszystko zaczęło się od niego, bo kiedy martwiła się o koszty eksploatacji basenu (oczywiście po wybudowaniu) powiedział: Pani Burmistrz, ja to pani ogrzeję. Koszty pobytu pana Budziszewskiego zostały refakturowane na MPWiK, tak więc w zestawieniu kosztów podanych przez UM ich nie ma, podobnie jak pełnego kosztu umów z Michałem Kędziorą.

Z panem Michałem Kędziorą podpisano 2 umowy: pierwszą 04.10.2016 r. na kwotę 12 000 zł, aneksowaną do kwoty 15 500 zł w dniu 01.12.2016 r., obejmującą szereg usług doradczych, których nie powiązano z kwotami. W jaki sposób wobec tego wydzielono kwotę 3 500 zł jako wynagrodzenie za usługi doradcze i tłumaczenie podczas wizyty studyjnej? Drugą umowę podpisano w dniu 27.01.2017 r. na kwotę 8 000 zł. Obejmuje ona usługi związane z przygotowaniem wizyty przedstawicieli gminy Frogn w Milanówku, która miała miejsce w lutym br. Przy tak kosztownej obsłudze prawnej, z której korzysta Urząd Miasta, zaskakują mało precyzyjne zapisy tych umów.

Ci z Państwa, którzy uczestniczyli w imprezie towarzyszącej Miejskiej Wigilii, pamiętają z pewnością stoisko norweskie. Koszt jego organizacji wyniósł 8 000 zł i obciążył koszty Wigilii, a nie koszty projektu.

Przy takiej jakości danych podanych w odpowiedzi na zapytania o dostęp do informacji publicznej, nie podejmuję się podać Czytelnikom kwoty, którą wydaliśmy na współpracę z gminą Frogn, w ramach realizowanego projektu. Należy jednak pamiętać, że na ten projekt otrzymaliśmy grant w wysokości  50 000 zł.

Analizując dokumenty związane z wyjazdem i dyskusję dotyczącą wyjazdu, nasuwają się pytania:

  1. W jakim celu próbuje się kamuflować pewne koszty?
  2. Dlaczego nie przygotowuje się pisemnego sprawozdania z wyjazdu, a na stronie miasta zamieszcza się tylko lakoniczną informację?
  3. Dlaczego w zakładce dotyczącej realizowanych projektów wprowadza się ten projekt dopiero na 8 dni przed jego zakończeniem, po moim zwróceniu uwagi, że go tam nie ma? 
  4. Dlaczego Memorandum i program wizyty w Norwegii są tylko w języku angielskim, mimo iż powinny być również w języku polskim, tym bardziej, że zatrudniliśmy tłumacza?

 A miało być tak przejrzyście. Miało…


Do pobrania:

Polub nas na Facebook